Że wiatr można zaprząc do ciężkiej pracy, wiedzieli doskonale młynarze, stawiając wiatraki... Te, które pozostały, są dziś jedynie malowniczym elementem krajobrazu i miejscową atrakcją turystyczną. Polski wiatr byłby więc bezrobotny, gdyby nie farmy wiatrowe, które od kilkunastu lat wyrastają na Pomorzu jak grzyby po deszczu. W tej chwili w Polsce działa kilka takich zespołów wiatraków-elektrowni - największym z nich jest farma wiatrowa w Tymieniu, która pierwsze kilowaty energii wyprodukowała 28 czerwca 2006 r. Liczy ona 25 trójśmigłowych wysokich na 100 m wiatraków, z których każdy maksymalną moc 2 MW osiąga przy wietrze wiejącym z prędkością 12 m/s. Farma wiatrowa w Tymieniu może w ciągu roku wyprodukować 125 GWh energii elektrycznej. W obliczu zmniejszających się nieustannie zasobów surowców energetycznych na świecie nie trzeba chyba nikogo przekonywać, jak cennym źródłem energii może być wiatr. Farmy wiatrowe są miłe sercu ekologów: elektrownie wykorzystujące jako surowiec energetyczny węgiel, produkując taką samą ilość energii jak farma wiatrowa w Tymieniu, w ciągu roku wyprodukowałyby 117 tys. ton dwutlenku węgla, tysiąc ton dwutlenku siarki i 400 ton dwu-tlenku azotu.
Obce dotąd w naszym polskim krajobrazie strzeliste farmy białych wiatraków są ciekawym miejscem dla turystów, szczególnie dla dzieci. Mogą więc być dla nadmorskich gmin borykających się często z problemem bezrobocia szansą na rozwój. Wypada życzyć dobrych wiatrów (śmigła wiatraków są wprawiane w ruch przy minimalnej prędkości wiatru 4 m/s). Swoją drogą ciekawe co na widok nowoczesnych farm wiatrowych powiedziałby Don Kichot?