Ulrich Jaecks z Kunowa zginął 25 sierpnia 1944 r. gdzieś na ulicach ogarniętej powstaniem Warszawy. Możliwe, że powstańcza kula dosięgła go na Bonifraterskiej, może w trakcie zaciętych walk na terenie Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych, a może gdzieś w rejonie Nowego Światu i Alej Jerozolimskich. Z naszego punktu widzenia przedstawiciel brutalnego agresora poniósł zasłużoną śmierć i tylko częściowo okupił swoim życiem krzywdy wyrządzone Warszawie.
Gdy patrzy się na nagrobek Ulricha Jaecksa leżący w cieniu cisa na przykościelnym cmentarzu w Kunowie, uczucia nienawiści ustępują zaciekawieniu. Sprawiają to zapewne i duża odległość od Warszawy i te z górą 60 lat, czyniące wydarzenia z przeszłości mniej wyrazistymi. Prawdopodobnie kamień z inskrypcją informującą w języku niemieckim, że Ulrich Jaecks zginął w Warszawie, to grób symboliczny.
Odwiedzając cmentarzyk w Kunowie warto przestąpić progi kościoła pw. MB Królowej Polski. Obiekt pochodzi wprawdzie z XV w. ale poddano go gruntownej przebudowie w XVIII w. We wnętrzu, tuż przy barokowym ołtarzu, za kratą z kutego żelaza zachowało się późnogotyckie sakramentarium z malarskim przedstawieniem Chrystusa Bolejącego. W prezbiterium jako atrakcję można obejrzeć kamienne płyty nagrobne z XVI i XVIII w.