Przez wiele wieków historyków intrygowało pytanie: dlaczego w Człuchowie - małej mieścinie zagubionej wśród lasów, twórcy XIV-wiecznego imperium krzyżackiego zbudowali potężną fortecę. Jan Długosz pisał o niej, że rycerze zakonni "kładli ją na równi z Malborkiem". Dzieje człuchowskiego zamku, z którego do dziś ocalał jedynie samotny, ośmioboczny donżon, są nie mniej fascynujące niż historia malborskiego zamku. Zamek w Człuchowie leżał na "krzyżackiej linii życia" - jego zadaniem była ochrona głównego szlaku, którym do Prus przybywali krzyżowcy i osadnicy z Zachodu. Pierwszym komturem, który tu zamieszkał już przed 1326 r., był Ludwig von Liebenzelle z Turyngii, jednak budowa zamku nie była wówczas jeszcze zakończona. Dopiero trzeci komtur - Gunter Snoze - wprowadził się do budowli, którą opuścili murarze. W człuchowskim zamku rezydował m.in. słynny Konrad von Wallenrod, którego nasz wieszcz Adam Mickiewicz uczynił bohaterem swego poematu. W 1454 r. zamek stał się własnością Polski i przez ponad 300 lat był siedzibą starostów.
Zbudowana przez Krzyżaków twierdza była nie do zdobycia, o czym przekonali się Szwedzi, którzy w czasach potopu wielokrotnie ją oblegali. Padła dopiero wtedy, gdy lód skuł wody przylegającego do zamku jeziora. W XVIII w. obiekt całkowicie stracił znaczenie militarne. W 1772 r., podczas I rozbioru Polski, Człuchów przeszedł w ręce Prus, a w 1793 r., kiedy pożar strawił miasto, król pruski Fryderyk Wilhelm II zezwolił rozebrać krzyżacką twierdzę na budulec do odbudowy domów. Człuchowianie rozebrali do cna wielki budynek klasztorny i podzamcza.Nie dali rady największej wieży zamkowej, której mury u podstawy przekraczały 5 m. Człuchowski donżon wykorzystywany był od początków XIX w. jako dzwonnica ewangelickiego kościoła, wzniesionego na fundamentach jednego ze skrzydeł zamkowych. Łaskawy los ocalił go w czasie II wojny światowej. Dziś krzyżacka wieża, najwyższy punkt w okolicy, służy telewizyjnym przekaźnikom i turystom podziwiającym panoramę miasta i okolic.