W Słówkach Tadeusza Boya-Żeleńskiego znajduje się wierszyk zaczynający się od słów:
"Gdy kto kupi sobie placyk,
Aby zbudować pałacyk,
Czym najlepszy gust okaże?
Wprawiając szybko witraże".
W Łodzi witraże zamawiali przede wszystkim przemysłowcy do swoich nowobogackich pałaców, w których mieszkali i prowadzili interesy. Autorami projektów byli Seiler, Schlein lub Mocznay, większość realizacji pozostaje jednak anonimowa. Witraże zdobiły głównie reprezentacyjne klatki schodowe, widoczne od ulicy i wspaniale wzbogacające wystrój budynków. Często klatka prowadziła z reprezentacyjnego parteru do skromniejszych apartamentów prywatnych na piętrze; bogaty witraż sugerował jednak, że przepych cechuje cały pałac.
Łódzkie witraże pokazują, jak zmieniały się gusty pod koniec XIX w. Najwcześniejsze witraże są eklektyczne, jak architektura budynków. Wypełnia je mnóstwo ornamentów pochodzących z wielu stylów (putta, kartusze, kandelabry) w intensywnych kolorach (żółtym, czerwonym, zielonym i fioletowym). Im elementów było więcej, tym bogatszy był przecież właściciel! Witraże tego typu można zobaczyć m.in. w pałacu Maksymiliana Goldfedera przy ul. Piotrkowskiej 77 oraz pałacu Maurycego Poznańskiego przy ul. Więckowskiego 36. Często wykorzystywano w nich motywy związane z przemysłem, którego rozwój zapewnił właścicielom fortunę: maszyny parowe, wrzeciona, imadła i kowadła.
Potem zapanowała moda na secesję. W witrażach zaczęto stosować gładkie płaszczyzny szkła w pastelowych kolorach, obwiedzione płynnymi liniami. Przedstawiają one stawy lub rzeki, wijące się pędy roślin i piękne kobiety. Warto zobaczyć witraże w willi Leopolda Kindermanna przy ul. Wólczańskiej 31/33 (z tancerką) i w pałacu Juliusza Kindermanna przy ul. Piotrkowskiej 137/139 (z łabędziami).
Z początku XX w. pochodzą oszczędne i zgeometryzowane formy witraży ukazujących muzykantów w willi Oskara Zieglera przy ul. Skłodowskiej-Curie 11, zwiastują nadejście modernistycznych tendencji w wystroju architektonicznym.