Jest coś, co łączy Pabianice z daleką Kolonią nad Renem. W herbach obu miast występują trzy korony. Te pabianickie pochodzą od znaku, jakim pieczętowali się kanonicy kapituły krakowskiej, założyciele i wielowiekowi właściciele miasta. Z kolei w Krakowie jako pierwszy herbem z koronami posługiwał się najprawdopodobniej kolończyk Aaron, w XI w. opat tyniecki i biskup krakowski.
Trzy korony to element, który można dostrzec w kilku miejscach w pabianickim kościele pw. św. św. Mateusza i Wawrzyńca. Widnieje m.in. na zworniku renesansowego portalu i drzwiach do świątyni od strony północnej.
We wnętrzu kościoła, w prawym ramieniu transeptu, warto zobaczyć nagrobek z płaskorzeźbą. Zgodnie z artystycznymi nurtami renesansu przedstawia wspartą na łokciu śpiącą dziewczynkę. To Ania Sułowska, córka pabianickiego zarządcy, zmarła w 1613 r. Przyczyną jej śmierci był tragiczny wypadek - ponoć dziecko utopiło się w miodzie! Dojmujący żal rodziców płynie z treści epitafijnego tekstu wyrytego w kamieniu poniżej rzeźby. Pisany staropolszczyzną wiersz, zaczynający się od słów "W dziecznej rozkosznej wielce wszystkiem ukochanej dziecinie..." musiał napisać ktoś inspirowany trenami Jana Kochanowskiego.