Formacja skalna na północno-wschodnim zboczu góry Kotoń (858 m n.p.m.). Legenda spisana gwarą kliszczacką przez Jana Szczęsnego Płatkowskiego w 1929 r. mówi:
"Kiedy nasą świętą Kalwaryję pocyni budować, a bee temu hola już roków, djeblisko - co siedzioł na Krzemionkach - zazgrzitoł zębcami i zasotoł sie wielce, bo mu sie zrobiło okrutno, ze naród nie tak łacwo do sie do złego namówić i wiela ludzisków odpadnie od djebelskiego ogona. Więc uzwazuje se, a po łepecie skrobie: co tu takiego wyonacyć, zeby do tej budowy nie dopuścić. I tela wyśtuderowoł, ze najlepi bee zarosienki z pocątku popsować rozpocętą robotę i tak pokminić, coby zodnej Kalwaryji nie było. Więc polecioł z wiatrem ku Tatrom i porwoł tam z wiyrchów okrutecną skołkę po to, zeby jo przenieść ku Zebrzidowicom i tam z góry piznąć na owe kaplicki i klostur, co je już pobudowali. No i - co sie nie robi - jak porwoł ten kamiéń na plecyska, tak go niesie i niesie, od Zakopanego ku Babiogórze najkrótszą drogą ponad halne scyty, bez Obidową, Strzebel, dalej i dalej, a siumnie a górami, coby go prasnąć z wysokości i wsyćko do imentu zadrausić. Ale, nie bees ty bestyjalskie nosienie z Panem Jezusem w karty groł, nie bees, bo bosko moc więkso anizeli złość cartosko. Tak co sie nie robi, widząc do cego ten smotroń zmierzo, wydano tam w górze rozporządek taki jak potrza. I widzicie, tak sie podzioło, ze im djeboł był bliży Kalwaryje, to kamiéń był coroz to ciężsy, i ciągle mu z pleców kcioł zlecieć. Djeblisko sie sfucało, zdysało, spociło do imentu, ale sie nadymo, postękuje, a targo tą skołkę ponad chmury. Ale nie porada. Kole Kotunia kamiénia nie sposób mu było już udźwignąć. Złapił go jesce pazurami co sił, trzymo, stęko, jęcy, gwałtem kce donieść, ale wsyćko na nic. Ledwo go za Pcim zatargoł, a tu północ wybiła, kurek zapioł, a djeboł jak niepyszny musioł go z paliców wypuścić i uciekać skąd przibył. No i jak ten kamiéń spod wtejcas na ziemie to sie w niej zarył do połowy, a to zagłąbienie, co w nim widać, to jest wygniecione djebelskimi pazurzyskami."