Miasteczko jak ze snu. Uśpione, spokojne, przez które się tylko przejeżdża. Warto jednak poświęcić kilka chwil, by się zatrzymać i poznać jego atmosferę. Stara zabudowa dwóch głównych pierzei i rynku przedstawia nam obraz iście filmowy. Można tu znaleźć scenerię do każdego scenariusza, od wojen napoleońskich po późny PRL. Kilka zaułków, jakieś podwórza, wgląd wgłąb bramy, sieć drutów nad ulicami, tynki pamiętające pierwszą pięciolatkę, sklep GS-u przemianowany na delikatesy, smutny przystanek, fara na wzgórzu i posępna ruina synagogi. Pamięć murów jest tu wszechobecna. Chodząc po skąpanych w słońcu Działoszycach, nie sposób się zmęczyć, a historia jest wyryta na obdrapanych tynkach. Naprawdę warto się tu zatrzymać