Trzej Królowie lub - jak kto woli - Trzej Mędrcy ze Wschodu wyruszyli z miejscowości Kashan, obecnie teren Iranu, by trafić do Betlejem, złożyć dary i pokłonić się nowo narodzonemu Jezusowi. W to biblijne miasteczko zamienił się dzisiaj leżący na Śląsku Cieszyńskim, nad rzeką Wisłą, mały Strumień. Z różnych regionów Polski, mimo niesprzyjającej pogody, przybyło około 3000 wiernych, by podążając za wędrującymi na wielbłądach Trzema Królami: Kacprem, Melchiorem i Baltazarem, pokłonić się i oddać hołd mistycznemu, leżącemu na sianku w Strumieńskim Betlejem Dzieciątku Bożemu. Całą drogę od miejscowego parku, poprzez uliczki miasta, przy akompaniamencie ludowych instrumentów i śpiewu góralskiej kapeli „Ochodzita”, za symboliczną Betlejemską Gwiazdą szedł pochód pątników w koronach na głowie.
Ewangeliczna historia Trzech Króli rozpoczęła się od przybycia z różnych stron świata karawan do Króla prowincji rzymskiej Izrael - Heroda, któremu obwieścili, że w Betlejem narodził się zapowiedziany król żydowski. Nie zachwyciła go ta wiadomość, gdyż widział w nim konkurenta do tronu, a tym samym obawiał się utraty władzy. Niewzruszeni Trzej Królowie udali się w dalszą wędrówkę w poszukiwaniu stajenki betlejemskiej, trafiając do precyzyjnie przygotowanych przez organizatorów miejsc obrazujących religijne misteria niejednokrotnie wystawiające ich na próbę. Doskonale przygotowano historię kuszenia przez „sforę” diabłów i anielską walkę z nimi na „słowne argumenty”. W iście mistrzowski sposób połączono znane obrazy biblijne z humorem, żartem i fantastyczną grą młodzieży. Trzej Królowie odnaleźli stajenkę z narodzonym Chrystusem w Strumieńskim Betlejem i tam złożyli dary: symboliczną mirrę, złoto, kadzidło, które przywieźli ze sobą. Stąd udali się w drogę powrotną, omijając - zgodnie z proroczym snem - królestwo Heroda.
Całość imprezy zakończył koncert kapeli „Ochodzita” prezentującej swój bogaty repertuar tradycyjnych góralskich kolęd. Niespotykanym faktem jest, że w organizację przedsięwzięcia udało się zaangażować większość mieszkańców Strumienia, z których w okresie od listopada ub. roku prawie każdy miał swój symboliczny wkład w powodzenie interesującej imprezy. Jedni budowali Strumieńskie Betlejem, inni opiekowali się zwierzętami w żywej szopce, jeszcze inni zabiegali o stroje, śpiewniki, korony i inne niezbędne rekwizyty. Nad całością czuwał i „zapinał na ostatni guzik” proboszcz miejscowej parafii św. Barbary, który co roku prezentuje mieszkańcom coś nowego.