W pobliżu kościoła św. Krzyża w Pietrowicach Wielkich, po drugiej stronie drogi, znajduje się neogotycka kapliczka z 1899 r. chroniąca „cudowne źródełko” słynące w okolicy ze swoich nieprzeciętnych właściwości. Początkowo był tutaj jedynie drewniany daszek, potem drewniana kapliczka, by w 1899 r. stanęła neogotycka kaplica - wg projektu Józefa Seyfrieda - chroniąca studnię. Wewnątrz na ścianie, nad studnią przykrytą marmurową płytą, wisi obraz przedstawiający Chrystusa z Samarytanką przy Jakubowej Studni i wypowiedziane przez Niego słowa: „Kto się napije wody, której ja dam jemu, nie będzie miał pragnienia na wieki”. Okoliczni mieszkańcy wierzą, że woda ze źródła wraz z gorliwą modlitwą potrafi zdziałać cuda i chodzą do otwartej kapliczki, czerpiąc wodę i nosząc do swoich domostw. Możemy się tutaj dowiedzieć na przyklad, że: kobieta, która przemyła twarz wodą ze źródła i modliła się w sąsiednim drewnianym kościółku, pozbyła się poważnej choroby skóry; innym razem umierające dziecko przemyte wodą źródlaną odzyskało zdrowie; czy też kobieta po ciężkiej operacji szybko odzyskała zdrowie i sprawność; jak również opowieści mówiące o tym, że w kaplicy znajdowane są kule świadczące o ozdrowieniu osób niechodzących, które odeszły stamtąd o własnych siłach. A zatem zgodnie z zasadą, że „wiara czyni cuda” żarliwie się tutaj modli i wierzy w cudowne właściwości wody źródlanej, a wieść o jej mocy roztacza coraz większe kręgi wokół Pietrowic Wielkich. Po wodę przyjeżdżają pątnicy nawet z dalekich stron Polski, a miejscowi nawet na zimę gromadzą ją w chłodnych pomieszczeniach, wierząc, że zapewni im długowieczność, bo statystycznie Pietrowice Wielkie należą do gmin, w których żyje najwięcej 90-latków.
Sięgnijmy do legendy, która mówi, że w XVII wieku w miejscu zwanym Społkiem lokalni mieszkańcy wypasali bydło i konie, a poili je w źródełku znajdującym się na sąsiednich mokradłach. Pewnej nocy, siedząc przy ognisku, zauważyli w okolicy źródła bijącą w niebo jasność. Ciekawość wzięła górę nad strachem, udali się tam i w świetle księżyca zauważyli pływający rulon, którego nie dało się wyciągnąć z wody. Z tą wieścią udali się do kościoła, przekazując ją proboszczowi, który nakazał bić w dzwony i z procesją oraz religijnymi pieśniami na ustach poprowadził w miejsce niecodziennego odkrycia. Używając niesionego przez siebie krzyża, wyjął z wody zawiniątko, które było zwiniętym obrazem przedstawiającym scenę z Ewangelii św. Jana rozgrywającą się pod krzyżem konającego Chrystusa, zwaną Ukrzyżowaniem Chrystusa, gdzie Matka Boska, św. Jan i św. Magdalena obejmują drzewo święte. Aby uczcić to zdarzenie, postanowiono wybudować świątynię na wzgórzu przy Społku. Zwieziono materiały i rozpoczęto budowę. Prace jednak nie chciały posuwać się do przodu, mimo to wciąż rozpoczynano od początku, ponieważ co wybudowano w dzień, w nocy było rozbierane przez nieznane siły, a materiał przenoszony do sąsiedniej doliny. Po wielokrotnych próbach postanowiono, że widocznie świątynia - nakazem Opatrzności - ma stanąć w innym miejscu; i tak też się stało. Kościół został wybudowany w sąsiadującej ze Społkiem dolinie, a obraz, który znaleziono w źródle, uhonorowano, zawieszając nad ołtarzem, gdzie wisi do tej pory.
W 1899 r. źródełko o tak niezwykłej historii obmurowano i zakryto kratą, by w krótkim czasie wznieść istniejącą do tej pory kaplicę. Do dzisiaj miejsce to przyciąga rzesze pątników wierzących w cudowną moc modlitw do obrazu - znajdującego się nad ołtarzem w kościółku - oraz w nadprzyrodzone siły wody w sąsiadującym z nim źródełku.