Pełna treść sentencji umieszczonej na pomniku brzmi: „Utraceni, lecz nie zapomniani… pokonani nie w walce, lecz przez los”. Katastrofa z 23 stycznia 2008 r. odbiła się szerokim echem nie tylko w naszym kraju, ale i poza jego granicami. Pod Mirosławcem zginęło wówczas dwudziestu żołnierzy - czterech członków załogi i szesnastu oficerów (w tym wysokich), w większości z 1 Brygady Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie.
Wojskowy samolot transportowy CASA C-295M należał do 13 Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie. Wykonywał lot na trasie Warszawa - Powidz - Krzesiny - Mirosławiec - Świdwin. Rozwoził - o ironio - uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP. Wystartował z czteroosobową załogą i trzydziestoma sześcioma pasażerami. W dwóch międzylądowaniach maszynę opuściło dwadzieścia osób - dziewięć w Powidzu, jedenaście w podpoznańskich Krzesinach. Lądowanie w Mirosławcu zakończyło się tragicznie. Zginęli wszyscy, którzy znajdowali się na pokładzie. Prezydent ogłosił żałobę narodową.
Ofiary katastrofy pośmiertnie odznaczono i awansowano na wyższe stopnie. Trwające ponad trzy lata śledztwo nad przyczynami wypadku wykazało, że samolot był sprawny technicznie, a warunki pogodowe może nie były idealne, jednak zupełnie wystarczające. Zawinić miał tzw. czynnik ludzki, czyli brak właściwego współdziałania na linii załoga - kontrola lotu.
Pogrzeby poległych odbywały się od 18 do 21 lutego 2008 r., a pod koniec marca tego samego roku w miejscu katastrofy odsłonięto pomnik poświęcony ich pamięci. Głównym elementem obelisku jest głaz z tablicą pamiątkową stylizowaną na lotniczą szachownicę. Umieszczono na niej nazwiska wszystkich tragicznie zmarłych żołnierzy, informację o katastrofie i wspomnianą na początku inskrypcję. Najbardziej jednak rzuca się w oczy - i to już z daleka - ustawiony na sztorc fragment statecznika z rozbitego samolotu.
Dotrzeć do pomnika nie jest trudno. Kierując się wskazaniami drogowskazu „Pamiątkowy obelisk lotników”, dojedziemy pod boczną bramę lotniska w Mirosławcu. Stamtąd kierujemy się wzdłuż ogrodzenia (w lewo). Gruntową drogą pokonujemy kolejne 450 m i docieramy do niewielkiego parkingu. Stąd do pomnika już tylko kilka kroków. Dopiero kiedy się tam dotrze, widać, jak niewiele zabrakło do bezpiecznego lądowania.