Wśród pól podczęstochowskiej wioski, pomiędzy dwoma drzewami jest samotny, lecz zadbany grób. Przed II wojną światową, w tym miejscu było skromne gospodarstwo rolne, którego gospodarz w czasie okupacji udzielił schronienia pięciu osobom żydowskiego pochodzenia. W chlewie, pod warstwą obornika, stworzył specjalną kryjówkę. Gospodarz był kołodziejem, więc wielu ludzi tu przychodziło i zapewne to sprawiło, że okoliczni mieszkańcy poznali tajemnicę. Gdy w wiosce zamordowano księdza, uciekiniera z Warszawy, to posądzono o ten czyn ukrywających się tu Żydów. Powiadomieni przez wójta Niemcy, otoczyli gospodarstwo i po odnalezieniu schronu granatami zabili ukrytych tam ludzi, a gospodarzy rozstrzelali. Pamięć o tej tragedii, mimo upływu lat, nie zaniknęła - świadczy o tym zadbany grób.