Źródełko Piszczelówka wypływa w kilku miejscach z sandomierskiego wąwozu lessowego o nazwie Piszczele. Na terenie wąwozu utworzono piękny park o takiej samej nazwie. Samo źródełko płynie leniwym i wąskim strumieniem, lecz kiedyś było inaczej.
W czasach średniowiecza i trochę późniejszych źródełko to było bardziej wartkim strumykiem, a jego woda służyła mieszkańcom Sandomierza zarówno w gospodarstwach domowych, jak i do pojenia zwierząt. Z czasem strumyk wraz z coraz mniejszą ilością toczonej wody stracił na znaczeniu. Dziś ledwo toczy swe wody, co może świadczyć o powolnym wysychaniu.
Strumyk ten płynie, jak już zostało wspomniane, przez Wąwóz Piszczele, który ma bardzo ciekawą historię. W czasach, kiedy Sandomierz jak i okoliczne ziemie były często najeżdżane przez wojska tatarskie, mieszkańcy Sandomierza zakopywali w nim zwłoki poległych Tatarów. Jednak ciał wrogów było tak dużo, że psy i inne zwierzęta łatwo je wykopywały, a kości rozwlekały po okolicy. Stąd też nazwa wąwozu.
Inna legenda dotycząca nazwy tego wąwozu mówi o tym, że mieszczanka Halina Krępianka w czasie pierwszego najazdu tatarskiego straciła całą swoją rodzinę, a gdy Tatarzy znów pojawili się u bram Sandomierza, postanowiła się zemścić. Pod osłoną nocy udała się do tatarskiego obozu. Tam skłamała, jakoby była skrzywdzona przez mieszkańców Sandomierza i z chęci zemsty chce pokazać wojskom tatarskim ukryte przejście wiodące do miasta. Tatarzy, przystając na tę propozycję, wysłali z Haliną Krępianką swoich najlepszych wojaków. Mieszczanka poprowadziła ich poprzez lochy biegnące pod wąwozem. Wtedy mieszkańcy zasypali wejścia do lochu i Tatarzy wraz z bohaterską mieszczanką zginęli. Po pewnym czasie erozja zaczęła wydobywać z wąwozu pobielałe kości i podobno właśnie stąd wzięła się nazwa Piszczele.
Strumyk Piszczelówka jest jednym z niewielu, które wypływają w centrach polskich miast, a na pewno jedynym, który od wieków pozostaje w naturalnym i nienaruszonym stanie.