W Raciborzu, u styku dróg DW 416 (w kierunku Kietrza-Głubczyc) i DK 45 (w kierunku Opola ), przy rondzie zwanym „nerką”, po prawej stronie stoi kapliczka słupowa z rzeźbą św. Jana Nepomucena. Stoi ona od XIX wieku i przeniesiona jest obecnie z pierwotnego jej miejsca, którym było wspomniane rondo. W kapliczce umieszczona jest rzeźba, ale tylko kopia, gdyż sam oryginał znajduje się w miejscowym muzeum.
Sama kapliczka nazywana jest „Pomnikiem Zgody”. Dlaczego? Otóż, jak podają źródła historyczne przeplatane z treścią legendy, albo raczej odwrotnie - w roku 1276 doszło do zatargu pomiędzy księciem wrocławskim, Henrykiem IV Probusem a biskupem wrocławskim, Tomaszem II. A o co tym panom poszło, że postanowili przeciwko sobie wystawić swoje armie? O takie tam 60 wsi, leżących na pograniczu historycznego Śląska z Czechami, otoczonych lasami, które książę Probus bez zgody biskupa wrocławskiego postanowił wykarczować, by ludzie mieli pola do uprawy.
Tymczasem biskup wrocławski zażądał dziesięciny, czyli dawnego podatku płaconego na rzecz Kościoła - od tych wsi, które je otaczały. Szlachta i książęta od razu wnieśli sprzeciw, ale biskup i tak stanowczo obstawał przy swoim, a i ustępować nie miał zamiaru także książę Henryk Probus. Biskup znając temperament księcia, uciekł z Wrocławia, schronił się na zamku w Otmuchowie i tam też rzucił na księcia klątwę.
W wyniku konfliktu biskupa z księciem, społeczeństwo historycznego Śląska zostało podzielone na dwa obozy: jedni popierali księcia, drudzy biskupa Tomasza II. Taka sytuacja między biskupem a księciem trwała przez parę lat, po czym książę chcąc zakończyć konflikt, zorganizował wyprawę na Otmuchów. Biskup ratując swe życie, uciekł do Raciborza i tam na zamku u księcia Mieczysława, zwanego Mieszkiem raciborskim, znalazł schronienie.
Kiedy książę Probus dowiedział się o ucieczce biskupa do Raciborza, wezwał księcia Mieszka raciborskiego, by ten wydał biskupa, grożąc mu przy tym w razie odmowy, wojną. Wobec tych gróźb, biskup wrocławski opuścił Racibórz i udał się do Krakowa, jednak po krótkim pobycie, powrócił do Raciborza z nadzieją o zakończeniu przez księcia jego prześladowań.
Na wieść o powrocie Tomasza II na Śląsk, książę Probus ruszył z wojskiem na Racibórz i rozpoczął oblężenie grodu. Mieszkańcy miasta długo stawiali opór książęcym wojskom, jednak po paru dniach zaczęło brakować żywności, co groziło głodem w mieście. Biskup Tomasz II postanowił zakończyć bezsensowną bratobójczą walkę, dlatego udał się do obozu przeciwnika.
W otoczeniu duchownych, w ornacie (bogato zdobiona szata liturgiczna) i z pastorałem opuścił miasto. Krocząc odważnie wśród zaskoczonych nieprzyjaciół udał się do książęcego namiotu. Tą odwagą, biskup zjednał sobie żołnierzy księcia, a książę niemal zamienił się w „słup soli”, kiedy zobaczył biskupa oddającego się w jego ręce i całkiem „stracił głowę”, nie umiejąc nic powiedzieć..... Skłonił się przed ekscelencją i pocałował go w biskupi pierścień.
Postawa księcia tak wzruszyła biskupa, że ten podniósł księcia, przytulił i ucałował go w czoło, jednocześnie panowie przypuszczalnie na koniec niezwykłego pojednania wpadli sobie w objęcia wykonując tzw. „niedźwiedzia”, czyli gest znany głównie w czasach Polski Ludowej.... Po tym niezwykłym geście obaj panowie ruszyli do pobliskiego kościoła pw. św. Mikołaja (w tymże roku jeszcze o konstrukcji drewnianej) i tam biskup cofnął klątwę, a książę oddał jemu prawo do terenów, które bez zgody biskupa kazał kiedyś wykarczować.