Do obecności krzyża w otaczającej nas przestrzeni jesteśmy przyzwyczajeni, niezbyt jednak często można się na nie natknąć pośrodku miejskiego rynku. Ten stojący w Szamotułach nie jest związany z żadną świątynią, natomiast historia jego postawienia jest na tyle ciekawa, że warto ją tu przytoczyć.
Spośród wielkopolskich zrywów powstańczych najgłośniejszy i najbardziej znany jest ten z przełomu lat 1918/19. Tymczasem historia mówi też o dwóch wcześniejszych – w 1846 i 1848. W tym drugim powstaniu (zwanym również poznańskim) czynny udział brał m.in. szamotulski stolarz Antoni Śramkiewicz.
Zachowały się opowieści o tym, jak po stłumieniu zrywu wyzwoleńczego ścigany przez pruskich żołnierzy Śramkiewicz zbiegł do pobliskiego Gałowa i tam schronił się w konarach jednego z pokaźnych, rosnących w przypałacowym parku drzew. Prusacy wprawdzie przeszukali wszystkie zabudowania i przeczesali park ale do głowy im nie przyszło, by spoglądać w niebo. Ba – jak wieść gminna niesie – kilku z nich nawet odpoczywało dokładnie pod TYM konkretnym drzewem. Spoglądający na nich z góry stolarz modlił się o ocalenie ślubując, że o ile uda mu się wyjść z opresji cało – w podzięce za ocalenie postawi na rynku w Szamotułach drewniany krzyż.
Prusacy odeszli z kwitkiem a wdzięczny Panu Bogu Śramkiewicz sobie tylko znanym sposobem przekonał dziedzica Gałowa, pana Mycielskiego, by pozwolił mu ściąć drzewo. Własnoręcznie wykonał z niego wysoki krzyż i ustawił dokładnie tam, gdzie ślubował czyli na szamotulskim rynku. Stał tam przez lata otoczony szacunkiem mieszkańców miasta (oraz pięknym żelaznym płotkiem), aż pewnej nocy w 1934 r. powaliła go ogromna wichura. Padając uszkodził przewody elektryczne. „Gazeta Szamotulska” pisała wtedy: „Nastąpiły błyskawice i ogromne snopy oślepiającego światła. Wszystkie lampy w mieście pogasły, nastąpiły ciemności egipskie. Zaalarmowano Straż Pożarną i personel elektrowni, którzy wspólnemi siłami, wśród niesłychanie trudnych warunków, wśród wichru i deszczu po półgodzinnej wytężonej pracy przeszkodę usunęli i przewody elektryczne prowizorycznie naprawili. Światło znów zabłysło. Tylko krzyż, ta droga pamiątka z czasów niewoli, leżał pogruchotany na bruku”.
„Droga pamiątka z czasów niewoli” stoi na swym miejscu do dziś, ale – jak głosi przytwierdzona do niej tabliczka – „Staraniem ks. kan. A. Grabańskiego 2 kwietnia 2009 roku stary krzyż zastąpiono nowym”.