Idąc szlakiem niebieskim z Wołosatego na Tarnicę (1346 m), najwyższy szczyt Bieszczadów Zachodnich, warto przy budce poboru opłaty za przejście szlaku zboczyć na prawo, na stary cmentarz i miejsce, gdzie stała cerkiew greckokatolicka.
Jak olbrzymia większość bieszczadzkich cerkwii, ta w Wołosatym została spalona po II wojnie światowej. Wieś Wołosate została założona przez kniazia Tymko Kobrzynowicza w 1557 roku. Przez całe lata do połowy XX wieku mieszkańcy jej byli głównie wyznania greckokatolickiego. Przykładowo w 1785 roku w Wołosatym mieszkało 365 grekokatolików, sześcioro Żydów i pięcioro katolików rzymskich. Wzmianka z 1676 roku o popie mieszkającym w Wołosatym dowodzi, że istniała tu cerkiew.
Ostatnia cerkiew pw. Wielkiego Męczennika Dymitra wzniesiona w 1837 roku była budowlą drewnianą, trójdzielną z charakterystycznymi dla stylu bojkowskiego dachami namiotowymi. Cerkiew posadowiona była na kamiennej podmurówce, a wokół niej znajdował się cmentarz o powierzchni 0,18 ha.
Przed wybuchem II wojny światowej w Wołosatym mieszkało ponad 1200 osób, w większości grekokatolików. W latach 1946-1947 większość mieszkańców została wysiedlona, głównie do ZSRR. Cerkiew i opuszczone zabudowania wsi spalono, a cmentarz zdewastowano do tego stopnia, że nie uchował się żaden nagrobek w całości. Dopiero w 1991 roku cmentarz został odnowiony siłami społecznymi, a trzy lata później cały teren ogrodzono.
Z kilkunastu nagrobków, jakie się zachowały, wyróżnia się ogrodzony żelaznym płotkiem grób rocznej córeczki proboszcza Mychaiła Skrockiego zmarłej w 1907 roku. W miejscu spalonej cerkwii wystawiono kilka lat temu drewnianą wiatę, pod którą sporadycznie odbywają się msze polowe.