Pałac w Bożkowie jest jak niespodzianka. Najpierw, z nieco wyżej położonej drogi widać szczyty wieżyczek, które swoim urokiem muszą pobudzić ciekawość wędrowca. Jednak rezydencja, wciśnięta nieco między wioskę, kościół i park całe swoje piękno ukazuje dopiero po przekroczeniu bramy wjazdowej. Całość robi wrażenie bajkowego zamku z klocków. Pałacowe wnętrza liczą w sumie 2,5 tys. m2.
Niegdyś rezydencja w Bożkowie należała do von Magnisów, jednego z najpotężniejszych śląskich rodów. Aleksander von Magnis założył przy pałacu park o powierzchni 3 ha, postawił w nim oranżerię, bażantarnię, a do stawu kazał wpuścić złote rybki. Sławą cieszyły się uprawiane w Bożkowie orchidee, dla których specjalnie zjeżdżali tu turyści.
Wielki pożar w 1870 r. sprawił, że pałac poddano gruntownej, trwającej 6 lat przebudowie. W jej wyniku powstał imponujący obiekt, który dzisiaj możemy oglądać. Szczególne wrażenie robią wysokie pałacowe wieże, ale spacer po wnętrzach wyłożonych ciemnym drewnem również działa na wyobraźnię. W czasach Magnisów Bożków uchodził za najzasobniejszą w dzieła sztuki rezydencję na ziemi kłodzkiej. Odwiedziła ją m.in. pruska królowa Luiza i John Quincy Adams, podróżujący po Dolnym Śląsku dyplomata, późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych. Sławą cieszył się również odnaleziony w czasie prac górniczych 10-metrowy pień skamieniałej jodły, którego wiek szacowano na 4 do 6 tys. lat.
Świetność rezydencji trwała do 1946 r. Wtedy z Bożkowa wyjechała ostatnia z mieszkających tu właścicielek, hrabina von Magnis. Na jej życzenie wiele pałacowych dóbr zostało ukrytych pod betonowym dnem pływalni. Dowiedzieli się o tym przybyli ze Wschodu osadnicy. Mimo, że wszystkich "odkrywców" aresztowano, rodzinny skarb Magnisów gdzieś przepadł. Dziś bożkowski pałac ponownie znajduje się w rękach jednego z potomków dawnych właścicieli.