Gdy pnąc się pod górę miniemy położoną w wąskiej dolinie wieś Łapszankę, z przełęczy ujrzymy rozległą panoramę. Widać stąd łańcuch Tatr Bielskich i Spiską Magurę. W dole rozciąga się Osturnia - najdalej na zachód wysunięta osada zamieszkana przez ludność rusińską.
Uroku pejzażowi dodaje niewielkich rozmiarów kapliczka wzniesiona w 1928 r. To ciekawe miejsce warto zobaczyć. Kapliczkę ufundowali gospodarze z górnej części Łapszanki, zwani tu górzanami. W kapliczce umieszczono dzwon, który miał ostrzegać mieszkańców przed zbliżającą się burzą oraz rozpędzać gradowe chmury. Dawniej wierzono, że pioruny i nawałnice są sprowadzane przez demony zwane płanetnikami lub chmurnikami. Złe duchy panicznie bały się dźwięku kościelnych dzwonów i tylko donośne gongi mogły skłonić je do rozproszenia chmur, a zasiewy uchronić przed zniszczeniem.Chociaż księża niezbyt przychylnie patrzyli na tę "pogańską" praktykę, trudno było walczyć z głęboko zakorzenioną tradycją. Gdy wprowadzono zakaz używania dzwonów kościelnych do odganiania chmur, na Podhalu, Orawie i Spiszu wzniesiono wiele wolno stojących niewielkich dzwonnic. "Dzwonieniem na burzę" zajmowała się wybrana osoba, bogobojna i ciesząca się we wsi powszechnym szacunkiem. W zamian otrzymywała wynagrodzenie w postaci żywności lub pomoc w pracach polowych. Gongi przypominały również o modlitwie Anioł Pański. W 1967 r. ostrzeganie przed burzą okazało się bardzo niebezpieczną czynnością. Wtedy w łapszańskiej kapliczce zginął młody człowiek rażony piorunem.
Co roku 26 sierpnia, w dzień Matki Boskiej Częstochowskiej, przy kapliczce jest odprawiana msza święta z udziałem mieszkańców Łapszanki.