Przez setki lat żuławskie poldery były odwadniane za pomocą drewnianych wiatraków, których jeszcze na początku XIX w. było tutaj kilkaset, zatem Wincenty Pol z pewną przesadą mógł napisać, że jest to "kraina tysiąca wiatraków". W połowie tego stulecia sytuacja zaczęła się powoli zmieniać, ponieważ wiatraki zaczęto zastępować mniej romantycznymi, lecz bardziej wydajnymi i niezawodnymi pompami parowymi. Kilkadziesiąt lat później do akcji wkroczyła nowa energia i dzisiaj wszystkie pompy na Żuławach, a jest ich w sumie około stu, mają napęd elektryczny.
Z pomp parowych w całości przetrwała tylko jedna, położona na terenie miejscowości Różany, nad rzeką Tiną (Tejną) Dolną. Obiekt warto zobaczyć. Jest to mały otynkowany budyneczek pokryty dwuspadowym dachem, obok którego stoi kilkunastometrowy komin. Wewnątrz zachował się oryginalny mechanizm, niestety zwiedzanie tego obiektu jest niemożliwe. Drugą pozostałością pompy parowej jest samotny ceglany komin sterczący nad kanałem odwadniającym w Różewie koło Nowego Dworu Gdańskiego.
Do dzisiaj nie przetrwał natomiast ani jeden wiatrak odwadniający. Ostatni z nich, eksponowany jeszcze po wojnie na terenie parku w Oliwie pod Gdańskiem, padł ofiarą pożaru w latach 60. XX w. Resztki jego dolnej części z potężnym kołem zębatym zostały przeniesione do miejscowości Wieniec na Wyspie Sobieszewskiej, a ostatnio do Muzeum Żuławskiego w Nowym Dworze Gdańskim, gdzie są elementem stałej ekspozycji i dużą atrakcją turystyczną.
Miłośnicy żuławskiej kultury zrzeszeni w Klubie Nowodworskim planują w najbliższym czasie rekonstrukcję przynajmniej jednego wiatraka odwadniającego, może więc i dla pompy w Różanach nastaną kiedyś lepsze czasy?