Historia życia św. Wojciecha - rodowitego Czecha, a zarazem pierwszego patrona Polski - to jeden z kamieni węgielnych naszej historii. Dzięki jego męczeńskiej śmierci i sprzyjającemu zbiegowi różnych okoliczności Bolesław Chrobry stworzył w Polsce niezależną od Niemiec organizację kościelną, która potem wielokrotnie była ostoją naszej narodowej jedności.
Wojciech Sławnikowic to nie tylko postać pomnikowa. Jego obszerny życiorys, spisany tuż po męczeńskiej śmierci w oparciu o relacje naocznych świadków, ukazuje tego biskupa Pragi jako człowieka z krwi i kości, pełnego rozterek, ponoszącego klęski, ale jednocześnie starającego się bezkompromisowo wcielać w życie swoje ideały. Siłą rzeczy najwięcej miejsca zajmuje w nim opis ostatnich dni życia Wojciecha, związanych z misją wśród pogańskich Prusów i śmiercią męczeńską z ich rąk. Niestety w tej pełnej dramatycznych szczegółów relacji brakuje jasnych określeń geograficznych, dlatego od setek lat trwają spory, gdzie dokładnie miało miejsce to ważne wydarzenie. Wiemy na pewno, że kilka dni przed śmiercią Wojciech był w Gdańsku, gdzie "ochrzcił wielką rzeszę ludzi", a następnie w towarzystwie dwóch kapłanów został przewieziony małą łódką na wybrzeże pruskie. Jest wysoce prawdopodobne, że wzmiankowany w relacji targ, na którym dokonał się sąd nad misjonarzem, leżał w okolicy dzisiejszego Elbląga. Wiemy, że misja zakończyła się fiaskiem, Prusowie odrzucili posłannictwo Wojciecha, wywieźli go ze swojej ziemi i pod groźbą śmierci zabronili mu wracać do Prus. Po kilku dniach wahania biskup i jego towarzysze postanowili jednak spróbować jeszcze raz, tylko w innym miejscu. Prusowie żyli wówczas w ustroju plemiennym, każda grupa rządziła się swoimi prawami i taki pomysł miał pewne szanse powodzenia.
Wiele przesłanek wskazuje na to, że misjonarze ponownie weszli na terytorium pruskie w pobliżu dzisiejszej wioski Święty Gaj, której nazwa nawiązuje nie tyle do miejsca kultu pogańskiego, ale właśnie do faktu, że w tym miejscu 23 kwietnia 997 r.biskup Wojciech odprawił swoją ostatnią mszę świętą. Kilometr na wschód od wsi stara droga biegnie tuż pod wzgórzem, na którym zachowały się pozostałości grodu pruskiego z X w. Według jednej z relacji i późniejszych legend załoga tego grodu (zwanego w źródłach Cholinem) rozpoznała w Wojciechu człowieka, który już wcześniej został wygnany z Prus, i rzucając w niego kamieniami zawróciła go z drogi. Na tym się jednak nie skończyło. Zaalarmowany kapłan pogański zebrał kilku wojów i ruszył w pościg za biskupem. Według niektórych badaczy do tragedii doszło nieopodal grodu, według innych Wojciech zginął dopiero w pobliżu wsi Lubochowo, kilkanaście kilometrów na południe od Świętego Gaju. Obydwa miejsca były czczone w średniowieczu, jednak w okresie reformacji, która odrzucała kult świętych, popadły w zapomnienie. Dopiero przyłączenie tych terenów do Polski po 1945 r., utworzenie diecezji elbląskiej w 1992 r. i obchody tysięcznej rocznicy śmierci św. Wojciecha w 1997 r. dały impuls do nowych badań i odbudowy kultu św. Wojciecha w Świętym Gaju.