Jeśli lubicie dłużej pospać lub przygotowania przed wyjściem na plażę zajmują wam zbyt wiele czasu, to w słoneczny ciepły dzień niemal w każdej miejscowości nad polskim Bałtykiem wśród mrowia plażowiczów niełatwo będzie znaleźć zaciszny grajdołek. Trudno dziś sobie wyobrazić, że niegdyś plażowanie wyglądało zupełnie inaczej.
Jeszcze 200 lat temu zażywanie kąpieli morskich było raczej zabiegiem higienicznym pospólstwa i stacjonujących w nadmorskich miejscowościach żołnierzy, niż rozrywką. Księża z ambon potępiali je jako czyny naganne i nieprzyzwoite, a plaże nazywali siedliskami rozpusty. Jednak do czasu. Nad Bałtykiem już na przełomie XVIII i XIX w. zaczęli się pojawiać pierwsi kuracjusze. Tak, kuracjusze(!), bowiem zanim kąpiele morskie stały się przyjemnością, najpierw były zalecane dla zdrowia. Korzystali z nich jednak wyłącznie ludzie zamożni.
Pierwszy nad polskim wybrzeżem Dom Zdrojowy wybudowano w 1806 r. w dzisiejszym Mrzeżynie - wówczas Deep. Jednym z jego pierwszych kuracjuszy był generał Gebhard von Blücher - przyszły zwycięzca spod Waterloo. Wiele lat później kąpieli morskich zażywał tu również Otto von Bismarck. Aż do początków XX w., kiedy to otwarto linię kolejki wąskotorowej łączącej Mrzeżyno (Deep) z Trzebiatowem, liczba kuracjuszy w ciągu roku nie przekraczała 300 osób. Potem nastąpił znaczący wzrost - w 1913 r. Deep odwiedziło już prawie 2400 kuracjuszy.
Zażywanie morskich kąpieli w XIX w. wymagało przestrzegania etykiety. Odkrywanie ciała było nieprzyzwoite, plażowanie odbywało się więc w miejscach ustronnych. Dla panów i pań w odpowiednim oddaleniu od siebie były wydzielone osobne plaże. Koedukacja na plaży to dopiero przełom XIX i XX w. Do plażowania należało mieć odpowiedni strój. Kobiety na gorset zakładały spódniczkę z falbankami, a pod nią wielkie pantalony oraz rajstopy i buty (plażowe klapki są wynalazkiem XX w.). Wszystko to zazwyczaj w czarnym kolorze. Strój taki, już i tak niewygodny, po zamoczeniu stawał się ciężki, krępował ruchy niczym pancerz. W lepszym położeniu byli panowie, którzy nosili wprawdzie śmieszne, ale dość wygodne pasiaste trykoty.
Nasze babki, nie wiedząc nic o szkodliwym słonecznym promieniowaniu UV, wszelkimi sposobami chroniły się jednak przed wystawianiem ciała na słońce. Opalenizna zdradzała bowiem przynależność do niskiej klasy społecznej - opalony mógł być chłop, który pracował w polu, w żadnym wypadku dama. Ponieważ nie dysponowały wspaniałymi kremami z filtrem ochronnym, pozostawało im tylko zakrywanie ciała: ubraniem, nakryciami głowy, a także parasolkami.
Damy i panów obowiązywały różne godziny kąpieli: panowie kąpali się zazwyczaj od godz. 6.00 do 8.00, natomiast panie w falach Bałtyku mogły się zanurzać od 8.00 do 10.00. Potem odpoczynek w Domu Zdrojowym i dopiero po południu wracano na plażę, by spacerować, rozmawiać, grać w karty. Tak jak ewoluowała obyczajowość naszych przodków - tak zmieniał się strój plażowy. Najpierw zrezygnowano z rajstop, potem pogłębiono dekolty, skrócono nogawki i rękawy. Stroje stawały się bardziej skąpe, ale też wygodniejsze. A dziś...
Dziś patrząc na zgrabne, opalone dziewczyny w skąpych bikini (a niekiedy nawet w stringach), grające w piłkę z równie skąpo odzianymi chłopakami, strach pomyśleć, co powiedziałaby na to ich praprababka, która, w długich pantalonach, ściśnięta gorsetem, spod parasola lub ronda kapelusza mogła najwyżej z pewnej odległości zerkać na ubranego w pasiasty trykot prapradziadka, spacerującego po części plaży przeznaczonej dla panów.
Dla miłośników letniego wypoczynku mrzeżyńskie plaże są atrakcyjnym miejscem do odnowy sił podczas wakacyjnego pobytu. Warto spędzić tam choćby weekend, w trakcie którego zażyjemy słonecznych i morskich kąpieli nad polskim wybrzeżem.