W 1922 r. Leon Wyczółkowski, wówczas już siedemdziesięcioletni, podarował muzeum w Poznaniu (dziś Muzeum Narodowemu) gromadzoną przez całe życie kolekcję wschodnich tkanin, porcelany, japońskich drzeworytów i część swoich dzieł malarskich. Za ten hojny dar Wielkopolska odwdzięczyła mu się dworkiem w Gościeradzu pod Bydgoszczą, który miał być dla artysty miejscem letniego wypoczynku i bazą wypadową do wycieczek na Pomorze. Z Gościeradza Wyczółkowski często jeździł do swojego "świętego gaju", czyli rezerwatu cisów w Wierzchlesie (obecnie noszącym jego imię) i wzdłuż Wisły nad morze, szukając tematów do cyklu litografii nazwanego "Teką pomorską". Ze szczególnym upodobaniem szkicował nadwiślańskie pejzaże i drzewa, mieniące się w słońcu świerki w Borach Tucholskich i w parku przy swoim dworze. Świadectwem tego, jak głęboka była ta późna fascynacja Pomorzem, jest fakt, że zgodnie z ostatnią wolą zmarłego w 1936 r. artysty jego ciało pochowano na wiejskim cmentarzu parafialnym we Wtelnie koło Gościeradza. Wyczółkowski obdarował również muzeum w Bydgoszczy (w 1946 r. nazwane jego imieniem), któremu wdowa po malarzu przekazała ogromny zbiór jego prac i przedmiotów osobistych.
Niestety, dworek Wyczółkowskiego w Gościeradzu spłonął w styczniu 2009 r. Warto jednak odwiedzić we Wtelnie grób malarza, na którym wznosi się kamienna konstrukcja w kształcie bramy, otworzonej krzyżem jak kluczem, z wyrytym na niej jednym jednym słowem: "Wyczółkowski". Nagrobek godny wielkiego artysty, prawdziwego kapłana sztuki, tworzącego z pasją i poświęceniem, które najlepiej chyba opisał Jan Sztaudynger:
"Niech będą pochwalone fioletowe wonie,
I mistrza upojone, oczarowane dłonie,
Niech będą pochwalone zapamiętałe oczy,
Otwórzmy mistrza bok! Fiolet, fiolet broczy
Stąpajmy po kolana, wyżej, po nozdrza zalani,
Gdzie każe, choć sam nie wie, do nieba, czy do otchłani. [...]
Przez linię, przez bryłę, przez farbę
Czy w niebo, czy w piekło nas prowadź!
Psiakrew, psiakrew, psiakrew,
Malować, malować, malować!!".