Kamień Tatarski to największy na Mazurach głaz narzutowy, pozostawiony przez ustępujący lodowiec. Jest to przeobrażony, różowy granitognejs, który uległ sprasowaniu. Jego obecne wymiary to: obwód 19 m, długość 6,5 m, szerokość 4 m, wysokość 1,8 m. Niestety, nie wiadomo ile jeszcze tego głazu tkwi w ziemi, ponieważ nie przeprowadzono żadnych badań w tym zakresie. Pierwotne jego rozmiary nie są znane. Zmieniały się one z biegiem lat na skutek rozbijania głazu, w celu wyrobu kamieni młyńskich młyńskich budowlanych.
Na powierzchni głazu umieszczono kamienną kulę. To według legendy pamiątka z 1656 r., gdy okolice Nidzicy plądrowały tatarskie czambuły. Posilającego się przy kamieniu wodza Tatarów miała dosięgnąć tutaj kula, wystrzelona z armaty ustawionej na murach miasta. Niezrównanym artylerzystą był ponoć nidzicki mieszczanin o nazwisku Nowak. Zważywszy na słabiutki zasięg ówczesnej artylerii, musi to być rzeczywiście tylko legenda. Niemniej kamień do dzisiaj nazywany jest Tatarskim. Aby trafić do głazu, należy w Nidzicy przy stacji paliw i cmentarzu pojechać ulicą Tatarską. Dwieście metrów za ostatnimi zabudowaniami trzeba skręcić w lewo w polną drogę, która doprowadzi do celu.
LEGENDA O NOWAKU
Podczas Potopu szwedzkiego, w 1656 roku pod miasto podeszły wysłane przez chana na pomoc królowi polskiemu liczne czambuły tatarskie. Zamknięto przed nimi bramy i z niepokojem oczekiwano dalszego rozwoju wydarzeń. Tymczasem jeden z młodych mieszczan, niejaki Nowak, zauważył przypadkiem, że nieopodal murów urzęduje sam wódz tatarski ze swoją świtą, być może omawiając plan zdobycia miasta. Nie zastanawiając się długo Nowak dopadł do najbliższej armaty, przymierzył, strzelił i...trafił. Utrata wodza spowodowała ogromne poruszenie w obozie - hałas i ruch był tak wielki, że radcy miejscy uznali to za atak i rozkazali odnaleźć tego, który tak bezmyślnie zdenerwował Azjatów. Kary w tamtych czasach były srogie, a że biedny chłop nie chciał stracić ani ręki, ani tym bardziej głowy, więc postanowił się ukryć. Sprytny był i schował się tam, gdzie nikt na pewno by go nie szukał - w okazałej kupce świeżego, pachnącego...nawozu. Po jakimś czasie sprawa się wyjaśniła, Tatarzy odstąpili, a wydanego przez żonę Nowaka miasto przyjęło jak bohatera."
Źródło: Zbiór informacji z Urzędu Miejskiego w Nidzicy