Na pograniczu Bieszczadów i Beskidu Niskiego, otoczona dzikimi górami Dołżyca przytula się do Komańczy. Czasem mylona jest z tą bardziej znaną Dołżycą, do której jeździ po wąskich torach bieszczadzka ciuchcia.
Pociągu tu nie ma, jest droga z Komańczy i zielony szlak prowadzący przez Garb Średni na Kanasiówkę (823 m n.p.m.). W zaciszu osady babcia Miętusowa opowiada o tym, jak przed laty przyjechała tutaj z Podhala ze swoimi merynosami. Owiec już nie ma, pozostały wspomnienia i wielki dom, zawsze otwarty dla wędrowców. Przez okna zaglądają do wnętrza wysokie słoneczniki, po drugiej stronie drogi jaśnieje nowy kościółek. Dawniej stał w tym miejscu sklep G.S. W pobliskiej szkole, "1000-latce", jest dziś schronisko „Pantałyk” prowadzone przez Ilonę i Waldemara Szymulów - takie z "małymi" turystami za pan brat. Na skraju wioski, przy opuszczonym domu, pasą się konie, w progu leniwie przeciąga się kot. Dookoła są zielone łąki, a dalej to już tylko góry. Do słowackiej granicy jest kilka kilometrów, do cerkwi i cudownego źródełka w Radoszycach jeszcze bliżej. A może w ogóle nie będziemy się stąd ruszać?...