Kilkaset metrów za wioską, w kępie obrośniętych bluszczem drzew majaczy z daleka jakaś antyczna budowla. Prowadzi do niej pięknie zakomponowana aleja okazałych dębów. Mniej więcej w połowie swojej długości aleja „pęcznieje” na boki, tworząc po każdej stronie spore półkole. Wprawdzie oprócz krzaków i zielska niczego tam nie zobaczymy, ale popuszczają wodze fantazji, możemy wyobrazić sobie w tym miejscu ławeczki. Być może kiedyś tu stały. Widać, że przestrzeń między resztkami goruńskiego majątku a malowniczą kępą drzew została starannie zaaranżowana przez biegłego w swej sztuce architekta krajobrazu.
Miejscowi nazywają ją „aleją cmentarną”. Nic dziwnego – prowadzi przecież w kierunku położonej na wzgórzu rodowej nekropolii Büttnerów - dawnych właścicieli Grunzig (tak do 1945 r. nazywało się Goruńsko). „Antyczna” budowla to nic innego, jak popadający w ruinę monumentalny grobowiec. Na kolumnach zachowały się ślady jakichś mocowań. Prawdopodobnie służyły kiedyś do podtrzymywania elementów zdobniczych. Nad kolumnami wznosi się zmurszały tympanon, pod którym doczytać się można (choć z trudem) nazwiska „Büttner”. Kilka schodków prowadzi do ażurowego wnętrza mauzoleum. We wnęce na tylnej ścianie stoi coś na kształt amfory. W wyłożonej niedużymi kafelkami podłodze zieje dziura otwartej i pustej już komory grobowej.
Miejsce ma w sobie wiele tajemniczości. Szczególnie niesamowicie prezentuje się w jesiennej mgle.