Tak naprawdę to hotel nosi dość tajemniczą nazwę „Defka”, a przed wojną nazywał się „Am see” i od 1930 r. był własnością „króla podwójnego nelsona” Leona Pineckiego. Ten urodzony w Stołuniu siłacz osiadł w Łagowie po zakończeniu kariery. Wiele krąży opowieści dotyczących jego zapaśniczych osiągnięć i niespotykanej rozpiętości ramion (prawie dwa i pół metra przy wzroście 203 cm i wadze w porywach do 140 kg). Na łagowskim cmentarzu znajduje się jego nagrobek. Żona, która przeżyła go o 30 lat, kazała wykuć na nim słowa: „Mistrz świata w zapasach trzykrotny - Europy pięciokrotny”.
Trudno dziś powiedzieć, jak było naprawdę. Legenda „Polskiego Mastodonta”, „Olbrzyma z Wielkopolski”, „Polskiej Wieży” (który obywatelstwo naszego kraju uzyskał dopiero w 1947 r.) przetrwała, chociaż ostatnio Alfred Siatecki w swoich wywiadach „niemożliwych" (czyli przeprowadzanych z osobami zmarłymi) podważa osiągnięcia Pineckiego na zapaśniczej arenie. Twierdzi, że „Olbrzym" nie był sportowcem, tylko cyrkowcem. Nawet jeżeli to prawda, Leon Pinecki był z pewnością postacią nietuzinkową. Był pruskim poddanym, który na ringu zawsze jednak demonstrował swoją polskość. Świadczą o tym przydomki, którymi go obdarzano, oraz fakt, że zawsze występował w koszulce z białym orłem na piersi.
Kariera za oceanem pomogła mu zebrać fundusze na zakup hotelu z restauracją w Łagowie - popularnym podówczas kurorcie. Był jego właścicielem aż do czasów powojennych. Pomimo okupacyjnych represji (siedział we wszystkich okolicznych więzieniach i w obozie pod Poczdamem) powrócił do miasteczka na przesmyku. Po wojnie – paradoksalnie – traktowano go jak Niemca, uważano za niepewnego politycznie. Hotelu nie pozwolono zatrzymać. Dziś w budynku przy głównej ulicy nie ma nawet wzmianki o dawnym, słynnym właścicielu. Tajemnicza nazwa „Defka” pochodzi najpewniej od Dolnośląskiej Fabryki Kabli. Prawdopodobnie był tu przez jakiś czas zakładowy ośrodek wypoczynkowy. Zachowała się brama prowadząca na hotelowe zaplecze, w którą wkomponowano DFK.