Niewiele osób spośród tysięcy przejeżdżających codziennie granicę między Gdynią a Sopotem zdaje sobie sprawę, że mijają miejsce, gdzie niegdyś stał XVIII-wieczny kościółek. W 1763 r. Józef Przebendowski, syn kasztelana elbląskiego Mateusza, ufundował w majątku Kolibki kościół. Lokalna tradycja ustna mówi, że wcześniej na tym miejscu stała stara drewniana świątynka, lecz brak wzmianki w źródłach pisanych każe z rezerwą podejść do tej informacji. Z dokumentów kościelnych dowiadujemy się, że w XVIII w. przy kościele działał mały szpital dla czworga ubogich oraz szkoła katolicka.
W lutym 1920 r. prezes Powiatowej Rady Ludowej Witold Kukowski witał wkraczających do wsi żołnierzy polskich. Na mocy ustaleń traktatu wersalskiego granica między Polską a Wolnym Miastem Gdańsk przebiegała zaledwie kilkaset metrów na południe od budynku. W pierwszym dniu kampanii wrześniowej siedmiu żołnierzy 2. Morskiego Pułku Strzelców otrzymało rozkaz jak najdłużej powstrzymywać wroga z umieszczonego na wieży kościoła punktu obserwacyjnego. Rozkaz został wykonany, ale wszyscy obrońcy zginęli. Miejsce śmierci zaczęto nazywać polskimi Termopilami.
Na początku okupacji kościół został rozebrany aż do fundamentów. Dziś, dzięki inicjatywie lokalnych społeczników, odtworzono fundamenty kościółka, do których dojść można mijając zabytkowy szpaler dębów w wieku 100-200 lat. Kierując się dalej na południe, minąwszy płot, znajdziemy się na terenie przykościelnego cmentarza. Jego powstanie datuje się na przełom XIX i XX w. Funkcjonował do 1947 r. Do dziś zachowało się na nim ok. 40 nagrobków z lat 20., 30. i 40. Spacer na wysepce między dwiema nitkami Alei Zwycięstwa jest niczym odkrywanie dawno utraconego świata.