W lesie, do którego można trafić dwojako, bo od strony Kozłowa lub od Rachowic - miejscowości o charakterze wiejskim z przynajmniej jednym ciekawym zabytkiem architektury sakralnej - niemal przy pieszym szlaku koloru niebieskiego im. Powstańców Śląskich, pokrywającym się ze szlakiem rowerowym koloru czarnego, znajduje się miejsce upamiętniające nagłą śmierć szanowanego dra Juliusza Rogera, zasłużonego społecznika i właściwie przyjaciela społeczności górnośląskiej na rozległym terenie ówczesnego księstwa raciborskiego.
Śmierć dra nie była spowodowana jakimś postrzałem, a jedynie nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, jakim można nazwać udar serca. W miejscu jego zejścia postawiono krzyż z piaskowca, a o niego oparto tarczę w kształcie „serca-tarczy” z wyrytym napisem, niestety już mało czytelnym. Pod spodem widnieje tabliczka z życiorysem dra Rogera i z jego wizerunkiem. Całość jest osadzona na stosie z kamieni i wygląda to tak, jakby to miejsce upamiętniało jedno z wydarzeń z Powstania Styczniowego, a może to tylko osobiste „złudzenie”... Pomnik pamięci dla doktora ufundował sam ówczesny książę raciborski.
Dr Juliusz Roger był z wykształcenia lekarzem, ale z zainteresowaniami entomologicznymi, odkrył ok. 500 gatunków motylów na terenie księstwa raciborskiego, niestety w 1945 roku zaginęły lub cała ich kolekcja została zniszczona podczas działań wojennych na terenie Berlina. Podczas swej praktyki lekarskiej na ww. terenie zachwycił się miejscowymi pieśniami, stąd postanowił je zebrać. Opublikowano, ale już po jego śmierci, ok. 550 pieśni polskich na terenie Górnego Śląska - ”Pieśni ludu polskiego w Górnym Szląsku z muzyką” (1863 rok), który to zbiór do dzisiaj jest niewątpliwie cennym źródłem dla etnografów, historyków regionalnych, pasjonatów regionu czy muzealników.
W wieku 28 lat został przybocznym ówczesnego księcia raciborskiego (księcia Raciborza) - Wiktora I Maurycego Karola Franciszka 1. Herzoga von Ratibor... i wraz z nim przybył do Rud (Raciborskich lub inaczej zwanych Wielkimi). Na tym terenie, obejmującym mniej więcej obszar dzisiejszego powiatu raciborskiego, część rybnickiego i gliwickiego, pomagał miejscowej ludności, więc uczył się języka polskiego, aby móc się z nią porozumieć (być może była to tzw. wersja staropolska dla dzisiejszego przeciętnego współczesnego Polaka, dziś zwana jedną z odmian gwary górnośląskiej).
Na wieczną pamięć wśród tutejszych Górnoślązaków zasłużył sobie także swoją dobroczynnością. Z narażeniem swego życia walczył z tyfusem głodowym (mogło to być spowodowane przeludnieniem na wsiach w związku z ówczesnym szybszym rozwojem przemysłu na wschodnim Górnym Śląsku niż na terenie Dolnego Śląska, nienadążanie przemysłu w zatrudnianiu czy też nadzwyczaj mokre lata 1845-48, w których zanotowano najwięcej strat w rolnictwie, m.in. gnicie urodzaju na polach uprawnych) i innymi chorobami nękającymi wówczas okoliczną ludność. Z jego inicjatywy wybudowano szpitalik w Rudach Wielkich, rozbudowano szpital w Pilchowicach i jeszcze za jego życia rozpoczęto budowę szpitala dla kobiet w Rybniku.
07.01.1865 roku towarzysząc księciu podczas polowania, w lasach między Rachowicami a Kozłowem, mając zaledwie 46 lat, niespodziewanie zmarł na udar serca.