Ślady II wojny światowej odnaleźć można praktycznie w każdej gminie. O części z nich wiemy, bo ranga wydarzeń, które rozgrywały się w trakcie tamtych okrutnych dni jest taka, że nawet dzieci wiedzą, co i kiedy wydarzyło się dajmy na to na Westerplatte. Ale wspomniana wojna to również takie epizody, o których prawie nikt nie pamięta. Bo i niewielu o nich wie. Ale po tę historię można sięgnąć w prosty sposób: odwiedzając miejsca, gdzie pamięć o niej zaklęto w pomnikach.
Zdarzyło się to w nocy z 14 na 15 września 1943 roku, na skraju lasu pomiędzy przysiółkami Węgierskie i Wysławice, w pobliżu gajówki Janowo. Dzień wcześniej (13 września ‘43) radio BBC nadało umówiony sygnał operacji – były nią słowa pieśni „Maszerują strzelcy” a konkretniej hasło „Piechota, ta szara piechota”. Powtórzono go w dniu operacji – gdy nowozelandzki czterosilnikowy bombowiec Halifax JD-172 G już leciał do okupowanej Polski.
Zrzut nastąpił, jednak dopiero za trzecim podejściem samolotu. Partyzanci zabezpieczyli 11 z 12 zasobników, zatarli ślady, ukryli sprzęt i wrócili do domów. Niestety długie nocne krążenie bombowca zanotowali też Niemcy. Następnego dnia rozpoczęli obławę i przeszukiwania… dopisało im też szczęście, gdy jeden z idących w obławie policjantów nagle zapadł się w ziemiance, gdzie ukryto część materiałów.
Okupanci szybko odnaleźli resztę zasobników i zaczęły się aresztowania. W kocioł wpadli robotnicy leśni, którzy w konspiracji stanowili trzon oddziału partyzanckiego. Później aresztowano większość żołnierzy AK z powiatu średzkiego. W sumie w łapy niemieckich oprawców wpadło blisko dwieście osób, z których niewielu dotrwało do wyzwolenia.
Dziś w pobliżu miejsca zrzutu, w lesie stoi obelisk upamiętniający tamte wydarzenia. Warto tam zajrzeć i pochylić się nad losem tych, którzy poświęcili życie, byśmy dziś mogli żyć w naszej niezwykłej Polsce.