Wjeżdżając do Prudnika od strony Opola, po minięciu stacji paliw i stojącego za nią budynku, po prawej stronie ulicy zobaczymy drewniany krzyż. Nawet nie wszyscy prudniczanie wiedzą, że to tzw. krzyż Schoepsa. Upamiętnia miejsce egzekucji wykonanej w 1829 r. na mordercy o tym nazwisku. Złoczyńca dokonał żywota w męczarniach, łamany kołem. Sąd i miejska społeczność nie mieli litości dla okrutnego kawalera, który przegrawszy konkury o rękę dziewczyny, zakradł się do jej domu pod nieobecność męża i zamordował oblubienicę wraz z jej służącą. Za ten czyn, dokonany bądź co bądź w afekcie, zapewne skończyłby w ciemnicy lub na stryczku, ale poza dwoma morderstwami ciążyła też na nim kradzież posażnych pieniędzy. Nieżyczliwi mu twierdzili, że nie szukał zemsty za zranione uczucia a głównie utraconego posagu. Kolejny już w tym miejscu drewniany krzyż przypomina po blisko 200 latach o zbrodni i karze. Dla ludzi, którzy przybyli do Prudnika po wojnie, ta historia nie była znana. Szacunek dla krzyża nakazywał po chrześcijańsku się nim zająć. Kwiaty na pewno nie są przeznaczone dla Schoepsa.