Kraków to miasto legend. Prawie każdy kościół i każda kamienica kryją w sobie tajemniczą historię. Ja zacznę swoją opowieść od kościoła św Floriana. W XII w., kiedy Kraków nie miał własnego patrona poproszono papieża, aby nadał go miastu. I tak papież zszedł do katakumb i zapytał stojąc wśród trumien: "Który z Was chciałby być patronem Krakowa". Wtedy wieko jednej z trumien podniosło się i spod wieka wysunęła się ręka świętego Floriana. Papież uznał to za znak i nakazał przewieźć do miasta relikwie patrona strażaków. Szczątki święto miały zostać złożone na Wawelu. Kiedy posłańcy z Watykanu zbliżali się do miasta na ich spotkanie wyszedł biskup Gedko i książe krakowski Kazimierz Sprawiedliwy wyszli wraz z mieszkańcami. W miejscu spotkania, daleko za miastem konie wiozące relikwie stanęły i nie chciały iść dalej. Próbowano wszelkich sposóbów żeby je uskpokoić, ale zwierzęta nie ruszyły z miejsca, dopóki biskup i książe nie przysięgli, że w tym miejscu postawią kościół ku czci świętego. Relikwie Floriana zgodnie z planem trafily na Wawel, w miejscu legendarnego spotkania stanął kościół, a wokół niego cała osada nazwana Florencją (obecny Kleparz).
Dochodzimy do Rynku, tu zapewne powitają nas golębie. Jak glosi legenda, to rycerze czekający na powrót Henryka Probusa. Książe, który chciał zostać królem postanowił wyprosić wstawiennictwo papieża. Na daleką podróż nie miał jednak pieniędzy. Postanowił pożyczyć je od pewnej wiedźmy. Ta zgodziła się na pożyczkę, jednak nie bezinteresownie. Zażądała by do czasu powrotu księcia jego rycerze czekali zamienieni w gołębie. Książe nie wrócił z wyprawy, a jego wierna drużyna czeka na niego na krakowskim rynku do dziś.
Poszukiwaczy skarbów zainteresuje na pewno legenda związana z kamienicą Pod Krzysztofory. W piwnicach tejże ma ponoć znajdować się wielki skarb. Jak mówi legenda, pewnego razu gospodyni miała przygotować na obiad koguta. Już miała go zabić, kiedy ten wyrwał jej się z rąk i uciekł. kobieta pobiegła za nim do piwnicy i tam zobaczyła pięknego młodzieńca pochylającego się nad skarbami. Chłopak pozwolił jej wziąć tyle kosztowności, ile udźwignie postawil jednak jeden warunek. Gospodyni miała nie oglądać się za siebie, dopóki nie wyjdzie z piwnicy. Niestety ciekawość była większa. Tuz przed drzwiami wyjściowymi kobieta zerknęła za siebie. Skarby zniknęły , a zatrzaskujące się drzwi ucięły jej piętę.
Z ołtarzem Mariackim związana jest legenda o żółtej ciżemce - buciku, który zgubił pomocnik Wita Stwosza, kiedy zakładał pastorał figurze św. Stanisława. Bucik wpadł za ołtarz i został odnaleziony 400 lat później, podczas jego konserwacji. To nie jedyna historia dotycząca tego kościoła. Warto przytoczyć jeszcze dwie bardzo znane legendy - o hejnale mariackim i dwóch braciach, którzy budowali kościelne wieże.
Warto zajrzeć też do Smoczej Jamy. Tu, jak mówi legenda, mieszkał kiedyś smok zagrażający życiu mieszkańców Krakowa. Smoka próbowało pokonać wielu mężnych rycerzy, zabił go jednak dopiero szewczyk o imieniu Skuba. Po wizycie w Smoczej Jamie proponuję wejść do Collegium Maius. Dawno temu studiowała tu dziewczyna, która przebrała się za żaka. Miała na imię Nawojka. Niestety wtedy kobietom nie wolno było studiować. Ale Nawojka była bardzo zdolna i była najlepszym studentem. Niestety tajemnica zdolnego żaka, wydała się w czasie jej choroby. Nawojka została za karę zamknięta w klasztorze.
Ostatnią legenda, którą proponuję to legenda o Lajkoniku. Mieszkańcy Zwierzyńca w czasie jednego z najazdów tatarskich sami pokonali Tatarów i obronili nieświadome zagrożenia miasto. Po walce przebrali się w stroje tatarskie i tryumfalnie wkroczyli do miasta śpiewając i tańcząc. Na pamiątkę tego święta obchodzimy co roku święto Lajkonika.