Trasa przeznaczona głównie dla miłośników ciekawostek i militariów. W niektórych miejscach wymaga poruszania się po lasach lub nawet złapania języka wśród miejscowych (chociaż na mapie starałam się zaznaczyć te punkty dość wiernie). Poza tym jest jedynie małym fragmentem większej całości.
Granicę zwaną „wersalską” zawdzięczaliśmy komisji delimitacyjnej, w skład której wchodzili Amerykanin, Brytyjczyk, Francuz, Japończyk i Włoch. Na pograniczu lubusko-wielkopolskim przebiegała z grubsza w pobliżu doliny Obry. Po wytyczeniu, ustawiono wzdłuż niej szereg mniejszych i większych słupów granicznych (te największe opatrzono datą podpisania traktatu, czyli 28.06.1919). My spróbujemy prześledzić jej bieg na odcinku Stryszki - Wierzbno - Sterki (Gorzycko) - jeziora Pszczewskie, Chłop, Rybojadło i Wielkie - Trzciel - Zbąszyń.
Do dwóch bliźniaczych schronów niemieckich w rejonie Stryszków najlepiej dojechać od strony Goraja (z drogi 192, gruntowym traktem w prawo, w las). Przysiółek to raptem kilka chałup, ale każdy chętnie wskaże drogę. Stamtąd wrócimy do głównej drogi Gorzów-Poznań i dojedziemy do Wierzbna. Na ogrodzonym terenie przed tamtejszym pałacem (wjazd dostępny dla wszystkich) możemy obejrzeć przeniesiony w to miejsce z granicy tzw. duży kamień wersalski.
Z Wierzbna udajemy się ponownie w kierunku Poznania i zatrzymujemy w pobliżu rozwidlenia dróg, w miejscu będącym dziś granicą województw lubuskiego i wielkopolskiego. Droga w kierunku Pszczewa, którą później pojedziemy była drogą graniczną. Po jednej jej stronie zachował się murowany budynek niemieckiej kontroli granicznej, po drugiej stronie - jedynie schody prowadzące kiedyś do polskiego posterunku granicznego.
Jedziemy dalej. Mijamy Pszczew (warto się tam zatrzymać na chwilę, choćby po to, by obejrzeć skansen pszczelarski i muzeum „Dom szewca”), i lokalną drogą (asfaltową) wzdłuż wymienianych wcześniej jezior, przez lasy, kierujemy się do Trzciela. Po drodze zatrzymujemy się, by obejrzeć nietypowy, udający dom mieszkalny bunkier niemiecki w rejonie Rybojadów.
Następny na trasie jest Trzciel - miasto przecięte granicą. Tutaj warto obejrzeć dawną polską stację kolejową, synagogę (obecnie budynek straży pożarnej) i spory kirkut. Z Trzciela udajemy się do Zbąszynka - wybudowanego przez Niemców miasta kolejarzy. Trasa nie jest specjalnie trudna, ale zajmie nam z pewnością cały dzień, a może i więcej, jeżeli zdecydujemy się zatrzymać na nocleg w rejonie Pszczewa.