Moryń to niewielkie miasteczko, ale tak urocze, że jak się je raz zobaczy, to będzie się chciało do niego wracać.
Nasz spacer zaczniemy od Jeziora Morzycko, nad którym stoją ruiny zamku z XIV w. Historia Morynia powiązana jest z legendą o dzielnym młodzieńcu Raku, który uratował mieszkańców grodu Moryń od śmierci głodowej po otoczeniu przez Brandenburczyków. Odważny Rak przedostał się przez oddziały wroga, sprowadził pomoc, ale sam zginął z rąk wroga. Podobno w pogodne letnie noce wyłania się z fal jeziora Morzycko olbrzymi rak, przybliża się do brzegu jeziora i patrzy w kierunku miasta, a o świcie znika w jeziorze. Legenda mówi, że jest to zaczarowana dusza obrońcy moryńskiego grodu - dzielnego młodzieńca Raka.
Sam zamek, a właściwie jego mizerne pozostałości ukryte. Są w tak niedostępnym miejscu, że praktycznie można je odnaleźć wiosną i zimą, kiedy na drzewach i krzakach nie ma liści. Drugim punktem naszego spaceru jest rynek z ratuszem i z fantastyczną fontanną przedstawiającą Wielkiego Raka.
Najcenniejszym zabytkiem Morynia jest XIII-wieczny romański kościół, perełka Pomorza Zachodniego. To w nim znajduje się bardzo cenna, granitowa mensa (stół ołtarzowy), datowana przez historyków sztuki na XII wiek. Prawdopodobnie w miejscu, gdzie obecnie stoi kościół znajdowała się świątynia Światowida.
Następnym ciekawym miejscem są mury obronne z basztami, zachowały się one do dzisiaj prawie w całości. Na koniec proponuję przespacerować się do XIX-wiecznego zakładu opiekuńczego, przed którym stoi ciekawy pomnik dr. Christiana Friedricha Kocha. Napisałam, że wycieczka trwa cały dzień, bo my tyle czasu w Moryniu spędzamy.