Przyznam szczerze, że Lasek Bielański to mój ulubiony teren do jazdy na rowerze. Od kiedy go dobrze poznałem, tj. od 1998 roku, zawsze czułem się w nim jak ryba w wodzie. Do dziś dnia pamiętam rowerowe crossy wzdłuż ogrodzenia, stanowiącego granicę między nim, a terenami AWF-u. Oj trzeba było uważać z prędkością! A momentami czułem się wręcz nie jak rowerzysta, ale narciarz jadący slalomem między tyczkami.
Wycieczkę proponuję rozpocząć od głównego wejścia do lasku od strony ul. Klaudyny i jechać szeroką alejką parkową w kierunku północno-zachodnim. Po przejechaniu kilkuset metrów czeka nas mała wspinaczka. Osobom nie nawykłym do częstej jazdy pod górkę proponuję przebyć ten odcinek pieszo, prowadząc drucik ręką. I uwaga! W całym lasku obowiązuje zakaz jazdy rowerem. Nie wiem, kto i kiedy wydał to kretyńskie (proszę wybaczyć mi słownictwo, ale inaczej trudno przedmiotowe postanowienie nazwać) rozporządzenie, ale, mimo że obowiązuje ono od lat wielu, nikt go nie przestrzega. Niejednokrotnie, jadąc przez lasek na rowerze, spotykałem zarówno straż miejską, jak i policję. Nikt mnie nie zatrzymał.
Czas na warszawski AWF. Można do niego dotrzeć przepisowo, czyli naokoło, lub „przepisowo inaczej”, czyli na skróty (do czego nikogo nie namawiam). No cóż, ja praktycznie wybieram tę drugą opcję, czyli dziurę w ogrodzeniu, na wysokości żużlowej alejki między boiskiem do piłki nożnej, a terenem treningowym oszczepników i kulomiotów. AWF zwiedzić można praktycznie bez schodzenia z roweru.
Wyjeżdżamy główną bramą wjazdową, przejeżdżamy na drugą stronę Marymonckiej i Aleją Zjednoczenia dojeżdżamy do stacji metra Stare Bielany. Następnie skręcamy w prawą stronę i po przejechaniu kilkuset metrów ścieżką rowerową, wiodącą wzdłuż ulicy Kasprowicza, skręcamy ponownie w prawo, do lasku Lindego. Wjechawszy, obieramy kierunek wschodni i po ok. 2 km dojeżdżamy (mijając pod koniec tego odcinka po prawej ręce kompleks Szpitala Bielańskiego) do ulicy Marymonckiej. Przejeżdżamy przez nią i kontynuujemy jazdę w kierunku wschodnim szeroką aleją Bielańskiego Parku Kultury, noszącą miano Dewajtis, a prowadzącą do pokamedulskiego zespołu klasztornego. To właśnie od białych habitów kamedułów pochodzi nazwa Bielany (podobnie jak w Krakowie).
Sam park (założony w 1950 r.) zajął tereny ok. 150-hektarowego Lasku Bielańskiego, między Wisłą a ul. Marymoncką. Piękne położenie i popularność zakonu (był tu nie kto inny, jak sam Michał Wołodyjowski) sprawiły, że świątynia i eremy zakonne były często odwiedzane przez królów i ich dworzan. W czasach saskich i stanisławowskich Bielany stały się ulubionym miejscem zabaw i festynów dworskich. W okresie swojej świetności las bielański gościł częstokroć kilkadziesiąt tysięcy przybyszów naraz. Od roku 1973 jest to rezerwat przyrodniczo-krajobrazowy. Klasztorna Góra, na terenie której znajduje się kościół i pokamedulski zespół klasztorny, są obecnie częścią kompleksu Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Barokowa świątynia stoi na miejscu drewnianej kaplicy, ufundowanej jeszcze przez króla Władysława IV. Zainicjowaną w 1669 r., budowę kościoła ukończono dopiero niecałe sto lat później, tj. w 1758 r. Do 1902 r. kościół i klasztor znajdowały się we władaniu kamedułów, po ich kasacie w 1905 r. – księży diecezjalnych, a od 1915 r. zakonu marianów. W 1944 r. Niemcy spalili kościół i zabudowania klasztorne. Po wojnie świątynię dość szybko odbudowano. Księży marianów pewnej jesiennej, ciemnej nocy w latach 50. wywieziono, a ich miejsce zajęli ponownie księża diecezjalni. Warto zwrócić uwagę na piękną fasadę kościoła, którą zdobią: herb Polski i Litwy umieszczony w kartuszu, ustawione w niszach figury patronów zakonu kamedułów, a więc świętych Romualda i Benedykta, jak również godło zakonu znajdujące się nad wejściem. Przy północnej ścianie świątyni znajduje się grób Stanisława Staszica. Za prezbiterium, na terenie otoczonym murem, znajduje się 13 XVII-wiecznych eremów, czyli małych domków pustelni kamedulskich z ogródkami. Wśród nich jest tzw. „erem królewski”, w którym szukali spokoju i odosobnienia Jan Kazimierz i Michał Korybut Wiśniowiecki. Od strony południowej kościoła usytuowana jest słynna szopka autorstwa znakomitego rzeźbiarza i malarza, Józefa Wilkonia. Na odcinku między szopką Wilkonia a bramą wyjściową z kompleksu uniwersyteckiego, ujrzymy jeszcze po lewej stronie, przy murze, figurkę Matki Bożej na wykonanym z kamieni polnych kopczyku.
Po przekroczeniu bramy kierujemy się w prawo, w stronę wiślanej skarpy. Wcześniej, nim do niej dojdziemy, po lewej stronie, wśród drzew, ujrzymy stary, drewniany krzyż przydrożny. Z obszernego punktu widokowego na wysuniętym ku wschodowi cyplu wzniesienia, zwanym tarasem bielańskim (urządzono go jednocześnie z budową Wisłostrady) rozciąga się rozległy widok na Wisłę i prawobrzeżną część Warszawy. Po opuszczeniu punktu widokowego, prowadzącą po zboczu skarpy asfaltową aleją ,udajemy się w kierunku południowym. Na dole warto obejrzeć i napić się wody (próbowałem – smaczna) z XIX-wiecznego ujęcia zdroju bielańskiego, znajdującego się pod skarpą Klasztornej Góry. Klasycystyczna obudowa z piaskowca, projektu Henryka Marconiego, powstała w 1835 r. Daty na płytach obudowy oznaczają wysokość powodzi z lat 1880-81. Ostatnim etapem pierwszej części warszawskiej rowerowej trasy turystycznej jest otwarty dwa lata temu park linowy Bielany.