U zbiegu ulic Bohaterów Warszawy i Marii Curie-Skłodowskiej w Bartoszycach stoją dwa kamienne posągi, stanowiące miejscową atrakcję turystyczną. Mniejszy z nich to Gustebalda, według legendy pruska księżniczka zamieniona w kamień. Trzeba mieć dużą wyobraźnię, aby w niekształtnym głazie dostrzec damską sylwetkę. W znacznie większym od Gustebaldy Bartku bez trudu rozpoznamy sylwetkę mężczyzny w hełmie lub spiczastej czapce na głowie, dzierżącego w dłoni róg. Te prymitywne posągi, zwane też "babami", warto zobaczyć. Należą bowiem do najstarszych zachowanych rzeźb, jakie wykonano na polskich ziemiach. Są dziełem pruskich autorów, to właściwie wszystko, co o nich wiadomo. Przypuszcza się, że mogły powstać nawet w I tysiącleciu naszej ery. Nie znamy powodów, dla których anonimowy Prus, używając prymitywnych narzędzi, mozolnie wykuł w twardej skale dzieła o tak niedoskonałej formie. Może były to posągi-strażnicy granic, a może obiekty kultu? Z braku historycznych wiarygodnych źródeł pytanie to pozostanie bez odpowiedzi. W końcu XVIII w. rzeźba Bartka posłużyła udanej próbie fałszowania historii. Dowodzący wówczas bartoszyckim garnizonem generał Fryderyk hrabia zu Anhalt najął kowala, któremu zlecił upodobnienie Bartka do apostoła Bartłomieja. Biskupia mitra na głowie oraz greckie i hebrajskie napisy wykute na bartkowym korpusie posłużyły jako dowód, że święty Bartłomiej był w Prusach i założył miasto Bartoszyce. "Odkrycie" stało się głośne we wszystkich krajach niemieckich. W generalskie rewelacje uwierzyli oczywiście sami bartoszyczanie. Gdy sprawie przyjrzeli się historycy, bez trudu obnażyli fałsz. Skompromitowany generał musiał opuścić Bartoszyce.