600 m na zachód od wejścia do portu znajduje się tzw. trzecie usteckie molo. To pozostałość niezrealizowanej niemieckiej inwestycji, rozpoczętej w 1938 r. Podjęto wówczas prace przy rozbudowie portu w Ustce. Przerwano je we wrześniu 1939 r. Do tego czasu zdążono wybudować kilkadziesiąt metrów nowego falochronu, który miał wybiegać w otwarte morze na odległość 1600 m i osłaniać od zachodu nowopowstałe baseny i nabrzeża.
Rolą owej "niemieckiej Gdyni" miało być skrócenie czasu podróży lądowo-morskiej z Berlina i środkowych Niemiec do Królewca i Kłajpedy. Port miał usprawnić komunikację z Prusami Wchodnimi. Trzeba pamiętać, że w okresie międzywojennym transport z Niemiec napotykał przeszkody w postaci odpraw i celnych formalności na granicach z Polską czy Wolnym Miastem Gdańskiem.
Do dziś morze nie zdołało zniszczyć fragmentu betonowego falochronu sprzed 70 lat. Stał się atrakcją turystyczną. Jego nadkruszona, ale wciąż krzepko trzymająca się konstrukcja służy opalającym się plażowiczom i wędkarzom. Wbrew temu, co można usłyszeć w Ustce, obiekt nigdy nie służył celom militarnym, w odróżnieniu od betonowych pozostałości stanowisk artylerii nadbrzeżnej z czasów II wojny światowej, które można oglądać zmierzając do trzeciego molo ul. Bohaterów Westerplatte. W lesie zachowały się działobitnie ze schronem amunicyjnym i schronem dalmierza.
Trzecie molo warto zobaczyć - można do niego dojść plażą od zachodniego falochronu portu. Można też udać się tam samochodem. Od leśnego parkingu na końcu ul. Bohaterów Westerplatte do mola prowadzi legalne przejście przez chroniony pas nadmorskich wydm.
Więcej znajdziesz w
Polska Niezwykła pomorskie