Kiedy podczas wojny trzydziestoletniej w 1639 r. wojska austriackie Albrechta von Waldsteina spaliły miasto i częściowo zamek, a do reszty zniszczyły go wojska szwedzkie, książę elektor brandenburski w 1652 r. dla ratowania joannickiego baliwatu w Słońsku rekomendował na funkcję baliwa niderlandzkiego księcia Johanna Moritza von Nassau.
Nowego przywódcę przywitano w Słońsku godnie. Na ucztę kończącą ceremoniał powitania zakupiono specjalne francuskie wino, bo książę innego nie pijał, berliński cukiernik sporządził słodkie konfitury, przygotowano także 7 tłustych wołów, 38 takich samych świń, 200 baranów, 34 antałki masła, 60 kop jaj, 21 beczek trzech gatunków piwa, w tym także polskiego. Było co jeść i pić.
Mieszkańców Słońska i innych joannickich wsi książę ujął tym, że hojnie uposażył miejscowe szkoły, a mieszczanom słońskim obniżył podatki i zwolnił ich z innych zobowiązań. Cały swój majątek przeznaczył na podźwignięcie zakonu. Za jego 27-letnich rządów baliwat brandenburski - jak napisał kronikarz zakonu - przeżył swoje najszczęśliwsze czasy. Ludzki to był pan, więc i wspominać go trzeba godnie. Towarzystwo Przyjaciół Słońska "Unitis Viribus", kontynuując przedwojenną tradycję, co roku w niedzielę najbliższą 24 czerwca organizuje "Maurycjadę" - przygotowaną przez mieszkańców plenerową inscenizację przyjazdu księcia Johanna Moritza von Nassau do Słońska, połączoną z korowodem przebierańców.