Jednym z interesujących zabytków - niestety bardzo zaniedbanych - na Bielskim Syjonie jest Stary Cmentarz Ewangelicki.
Na początku XIX w. zmarli bielscy ewangelicy chowani byli na cmentarzach katolickich, głównie na wspólnej nekropolii przy kościele św. Trójcy w Bielsku-Białej. Funkcjonowało to do 1831 r., kiedy miasto zostało nawiedzone przez epidemię cholery pociągającą za sobą wiele ofiar. Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się choroby, władze końcem 1832 r. zabroniły pochówków zmarłych w obrębie miasta, wyznaczając tereny peryferyjne na tzw. cmentarze choleryczne. Korzystanie z tych odległych miejsc było kłopotliwe, co skłoniło luteran do założenia własnego cmentarza na terenach podarowanych parafii przez fabrykanta, mydlarza Gottlieba Klimkego.
Na teren nekropolii prowadziło okazałe wejście zbudowane w 1863 r. w formie neogotyckiej bramy z trzema arkadami. Składała się z siedmiu sektorów porozcinanych alejkami, z których najbardziej reprezentacyjna była prowadząca z południa na północ Aleja Zasłużonych, gdzie chowano najbogatszych i najbardziej znamienitych mieszkańców. Pierwszych zmarłych grzebano na początku 1833 r. Brak miejsca oraz znaczna ilość pochówków spowodowały otwarcie w 1911 r. Nowego Cmentarza Ewangelickiego przy ul. Listopadowej. Jednak cmentarz na Bielskim Syjonie nadal wykorzystywany był do czasów II wojny światowej. Istnieje przypuszczenie, że po II wojnie światowej miejscowy Urząd Bezpieczeństwa używał go do nielegalnego chowania swoich ofiar. Brak jednak jakichkolwiek danych na ten temat.
Po 1945 r. lokalne władze miejskie działały w kierunku niszczenia nekropolii ze względu na jej niemiecki charakter. Nakazywano skuwanie i zamalowywanie napisów na nagrobkach, a także nie zabezpieczano zabytkowych grobów i pomników.
Obecnie nekropolia jest zamknięta i nie ma możliwości jej legalnego zwiedzania. Jej stan jest tragiczny. Skandaliczny jest fakt, że znajdują się tam pootwierane grobowce, które wyglądają na splądrowane przez lokalnych „meneli”. W wielu miejscach poniewierają się butelki po „tanich winach”, co świadczy o tym, że zabytkowy, prawie 200-letni obiekt stał się również pijacką meliną.