Bez komentarza : Piotr Salwowski
do
Polityka
26 sierpnia o 18:21
Moje osobiste bliskie spotkanie z działaniami IPN w praktyce.
MISZKA TATAR ZNIKA Z ROZTOCZA :( :( :(
Sprawa zbulwersowała mnie, jak żadna inna od dłuższego czasu. Ilość przekleństw wypowiedzianych w krótkim czasie pod adresem IPN, Wojewody Lubelskiego i rządzącej partii nie do powtórzenia. To co zobaczyłem na własne oczy, na zdjęciu poniżej. Świeżutkie ślady dewastacji przy użyciu ciężkiego sprzętu. Podejrzewając najgorsze, bo wiedziałem, że wcześniej nastąpiła przymusowa zmiana nazwy ulicy, napisałem do Burmistrza Miasta Józefowa i otrzymałem pisemne potwierdzenie, tego czego się spodziewałem.
Zacznijmy od początku. Spędzając urlop na Roztoczu chciałem zobaczyć pomnik Miszki Tatara, legendarnego partyzanta, o którym znajdziecie informacje w każdym przewodniku turystycznym tych okolic. Również w tekstach historycznych, albo we wspomnieniach byłych partyzantów, tych z Batalionów Chłopskich, czy AK. Wiedziałem wcześniej, że nie udało się zachować ulicy jego imienia, pomimo protestów lokalnej społeczności.
W Dzienniku Wschodnim przeczytałem: „Pamięć o Miszce jest u nas bardzo żywa – podkreśla Roman Dziura, burmistrz Józefowa. – To dla nas bohater. Dlatego kiedy samorządy miały czas na zmianę nazw ulic związaną z tzw. ustawą dezubekizacyjną, celowo zachowaliśmy ulicę jego imienia”
Mieszkańcy Józefowa napisali list do wojewody lubelskiego w obronie partyzanta. „Jak można nie uszanować człowieka, który oddał życie za ratowanie naszych ojców i matek. Nikt nie wykreśli z kart historii bohaterskich dokonań Miszki Tatara i jego oddziału, żaden urzędnik nie zmieni opinii, że Atamonow był jednym z najwybitniejszych partyzantów Zamojszczyzny. Żadna decyzja administracyjna nie umniejszy uznania, jakie należy się walecznemu dowódcy”.
Zniknęła ulica ale pozostał pomnik na stoku schodzącym od kamieniołomów w stronę miasta. Wyruszyłem, mając nadzieję, że jeszcze go zobaczę.
W Józefowie na rynku po zjedzeniu dobrego obiadu pod postacią pierogów z kaszą gryczaną, popijanych piwem z browaru w Zwierzyńcu, odwiedziłem punkt informacji turystycznej, gdzie nabyłem album „Gmina Józefów – wrota Roztocza” z przedmową Pana Burmistrza i Kierowniczki Miejskiej Biblioteki Publicznej. Na stronie 15 odnalazłem zdjęcie pomnika Miszki Tatara, ustawionego w miejscu jego śmierci i zwięzły opis wydarzeń, dramatycznych jak scena z filmu akcji, kiedy w ostatniej chwili przychodzi ratunek. Tutaj brawurowy atak partyzantów naprawdę uratował życie wielu ludziom:
„Chwile grozy przeżyła osada również 1 czerwca 1943 roku, kiedy ekspedycja karna hitlerowców otoczyła Józefów i zmierzała rozstrzelać wszystkich mieszkańców za zlikwidowanie niemieckich szpiegów. W ostatniej chwili atak partyzantów uratował niewinnych ludzi. W czasie tej akcji zginął między innymi radziecki dowódca oddziału Umer Achmołła Adamanow znany jako Miszka Tatar”.
Dlaczego IPN nie lubi naszego bohatera? Bo był żołnierzem radzieckim, zbiegłym z niewoli niemieckiej, stworzył oddział partyzancki, który przeprowadził z sukcesem wiele akcji bojowych. Wielokrotnie współdziałał z innymi oddziałami partyzanckimi, min. z jednym z najważniejszych oddziałów Inspektoratu Zamojskiego PZP-AK dowodzonym przez Hieronima Miąca „Korsarza”.
Za solidną współpracę i nieustraszoną postawę w walce Miszka Tatar był ceniony i szanowany przez oficerów AK, co zostało udokumentowane w ich relacjach i wspomnieniach. Również miejscowa ludność darzyła go dużą sympatią. Niemcy wyznaczyli za jego głowę dużą nagrodę 100 000 zł. Był bardzo dobrym strzelcem. Potrafił uszkodzić z rkmu samolot nieprzyjaciela, krążący nad lasem. Lubił konie i był bardzo dobrym jeźdźcem. Dostał w prezencie ułańską szablę z 1939 roku.
W wywiadzie z burmistrzem Józefowa przeczytałem, że już kilka lat temu urząd badał, czy Miszkę Tatara można uznać za pozytywnego bohatera. Urzędnicy miejscy pojechali nawet na Krym na zaproszenie jego rodziny i rozmawiali z ludźmi, którzy jeszcze go pamiętali. Sam burmistrz spędził sporo czasu na rozmowach z członkami Armii Krajowej, zaświadczającymi, że Miszka nigdy nie działał na szkodę Polski, tylko walczył ze wspólnym okupantem. Opowiadali, że morale wprowadzone w swoim oddziale, inni mogli mu tylko pozazdrościć.
W „Dzienniku Wschodnim” burmistrz powiedział w sprawie zmiany nazwy ulicy - „Teraz strasznie źle się czuję z tym, że skoro AK-owcy sami go pozytywnie zweryfikowali w walce, to mówi się o nim źle. On nas obronił, a my nie mogliśmy obronić jego dobrej pamięci”.
Dlaczego więc rugować z lokalnej tradycji taką ciekawą postać, wymykającą się czarno-białym schematom? Bo dla wojewody to postać symbolizująca komunizm?
Dlatego jestem za bezwzględną likwidacją IPN i przeznaczeniu 363 mln złotych (tyle zaplanowano na działalność „instytutu” w budżecie państwa na 2018 rok) na inne ważne i użyteczne cele społeczne. Bo, ani nie jest to instytut badawczy, tylko jedna z podpór władzy, ani nie jest narodowy, tylko bardzo powiązany z jedną opcją i dba o pamięć super wybiórczo.