Mało kto wie o tym, że Żary były kiedyś potentatem w produkcji porcelany. Cacka oznakowane na rewersie napisem „Sorau” stanowiły nie byle jaką konkurencję nie tylko dla miśnieńskich cudeniek, ale także dla Rosenthala… ba – wygrywały nawet z nimi na międzynarodowych wystawach.
Fabryka powstała w 1888 r. za sprawą Gustawa Otremby. Przez kolejne lata zmieniała właścicieli i nazwę, aż po I wojnie światowej trafiła w ręce Christiana i Ernesta Carstensów. Od tego momentu nosiła nazwę „C. & E. Carstens Porzellanfabrik Sorau N/L”. Nowi, bogaci właściciele wprowadzili nowe technologie, wzory i rynki zbytu. Żarska porcelana zdobyła Amerykę.
Bibeloty, zastawa stołowa, a w szczególności filiżanki wypiękniały, pokrywając się - w zależności od zamysłu projektanta - fantazyjnymi ornamentami bądź złoceniami. W latach 30. głównym designerem w żarskiej fabryce był prof. Artur Hennig (1880-1959). Wyroby z tamtego okresu miały o wiele prostszą formę i zdecydowanie mniej złoceń, jednak bogactwo wzorów nadal gwarantowało ich popularność.
W czasie II wojny światowej fabryka została częściowo zmilitaryzowana. Jako zakład przemysłu zbrojeniowego, oprócz ceramiki użytkowej, produkowała m.in. porcelanowe izolatory. O dziwo - nie ucierpiała wcale podczas tzw. „czarnego wtorku” (11.04.1944), kiedy to 108 bombowców amerykańskich dokonało nalotu dywanowego na Żary, nie przetrwała jednak ciężkich walk o miasto w 1945 r. i… rzeczywistości powojennej.
Dziś produkowana w Sorau porcelana jest już tylko łakomym kąskiem dla kolekcjonerów. Na szczęście w marcu 2010 r. zawiązało się w mieście Stowarzyszenie Miłośników Żarskiej Porcelany skupiające jej kolekcjonerów i pasjonatów, którym marzy się otwarcie w Żarach specjalnego muzeum. Zebrane przez nich cacka i bibeloty prezentowane są na objazdowej wystawie. Nie ma chyba osoby, która by się nimi nie zachwyciła, a to tylko maleńki wycinek spośród blisko dwudziestu tysięcy wzorów produkowanych w Porzellanfabrik Sorau.