Na poboczu poprowadzonej wzdłuż Wisły dość ruchliwej drogi 801 z Dęblina do Puław, w równym szeregu z zabudowaniami wsi stoi kapliczka domkowa przypominająca maleńkich rozmiarów świątynię. Odrobinę wyższa od domów, nakryta dwuspadowym dachem z wieżyczką zakończoną cebulastym hełmem. Wybudowana na rzucie prostokąta, z dużymi oknami w bocznych ścianach i przeszklonymi drzwiami w ozdobionej kolumnami ścianie szczytowej.
We wnętrzu niewielki ołtarz. W jego nastawie ciekawa, ludowa figurka Matki Boskiej depczącej głowę węża owijającego się wokół wspartej na półksiężycu kuli ziemskiej. W prawej dłoni Maryja trzyma lilię a do jej nóg tuli się Dzieciątko. Nad jej głową, w zwieńczeniu nastawy przedstawiono Ducha Świętego pod postacią gołębia; na dwóch bocznych kolumienkach przyklękły aniołki.
Od kilku pokoleń mieszkańcy przekazują sobie opowieść o powstaniu kapliczki. Figurka Najświętszej Panienki miała przypłynąć do wsi podczas wielkiej powodzi na przełomie XVIII i XIX w. Skąd? Nie wiadomo. Wyłowiona z Wisły, osuszona i ustawiona w pobliżu miejscowego dworu, w cudowny sposób wróciła na skraj drogi przy wjeździe do Borowej. Obudowano ją więc niską, drewnianą kapliczką, która przetrwała do lat 20. XX wieku, kiedy zadecydowano zastąpić ją budowlą murowaną.
Przetrwała zawieruchę wojenną. Długo odbywały się przed nią nabożeństwa dla mieszkańców Borowej i pobliskich Skoków. Ponieważ z racji jej rozmiarów, do wnętrza mógł wejść jedynie kapłan i ministranci, wierni ustawiali się po obu stronach drogi. Nie było to zbyt bezpieczne, dlatego postanowiono wybudować nową kaplicę w miejscu oddalonym od ruchliwej trasy. A stara kapliczka z Matką Boską nadal żegna wyjeżdżających ze wsi…