Restauracja Hacjenda prowadzona przez Alicję i Lesława Wiatrowskich wraz z córką Sylwią powstała w 1973 roku praktycznie w szczerym polu na obrzeżach Poznania we wsi Morasko. Wyglądała jak typowa PRL-owska knajpa. Tak było kiedyś. Teraz administracyjnie należy do Poznania i otoczona jest ze wszystkich stron różnymi budynkami. A w środku pięknie urządzona i ciągle modernizowana.
Zwabieni świetnymi opiniami pieczonej kaczki, zjawiliśmy się tu latem, rezerwując telefonicznie stolik godzinę przed przyjazdem. Otoczenie ładnie zagospodarowane, w ogródku stoliki, leżaki, fontanna, zielono. Całość ogrodzona żywopłotami sprawia wrażenie intymności. Z menu wybraliśmy czerninę, kaczkę z pyzami i modrą kapustą oraz sandacza w sosie porowym. Kaczka przyrządzona doskonale: o złotym kolorze, dobrze wypieczona, tłuszczyk ładnie wytopiony, mięciutka i wcale nie sucha. Znakomicie pachnie jabłkami, które też są z nią podane. Pyzy na parze – 2 sztuki, ogromne, przyrządzane na miejscu, z sosem z kaczki smakowały obłędnie. Czernina o lekko słodkim smaku śliwki z kluseczkami. Ryba z warzywami i ciekawymi pieczonymi rozetkami z ziemniaczków puree była podana z pysznym sosem śmietanowo- porowym.
Miejsce wytworne, drogie, ale bardzo smaczne. Obsługa miła i szybka. Kaczka palce lizać. Tak jest od początku istnienia Hacjendy. Jedyna decyzja, jaką trzeba podjąć to: pół czy ćwiartka, a jak ćwiartka, to która.