Przez około 100 lat funkcjonowała w Pszczewie najprawdziwsza szkoła złodziei. Choć nie pozostał po niej żaden materialny ślad, istnienie tej specyficznej akademii odnotowano w kronikach kryminalnych kilkunastu krajów. Szczególnie wiele informacji przynoszą rubryki „List gończy” czy „Spis niektórych zbrodniarzy” z „Dziennika Urzędowego Rejencji Poznańskiej”.
Placówka działała pod przykrywką jesziwy, do której zwyczajowo przyjmowano tylko starszych chłopców (13/14 – 20 lat). Nieistniejący już budynek był podobno wyposażony w specjalny podziemny tunel ewakuacyjny prowadzący do pobliskiego tartaku. W przypadku policyjnego nalotu adepci mogli więc salwować się ucieczką. W trakcie nauki poznawali sztuczki mogące przydać się w późniejszej „pracy”. Program obejmował m.in. kradzieże kieszonkowe, oszustwa finansowe, włamania i wykonywanie (w ramach zajęć praktyczno-technicznych) najprzeróżniejszych kasiarskich narzędzi. Jednym z pszczewskich patentów było podkuwanie koni tzw. odwrotnymi podkowami (podczas konnej ucieczki z miejsca napadu ślady kopyt sugerowały dokładnie odwrotny kierunek pościgu).
Zamówienia na wytrychy i inne przyrządy ułatwiające dokonywanie włamań przychodziły także zza oceanu. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż absolwenci pszczewskiej akademii niejednokrotnie zmuszeni byli uciekać przed wymiarem sprawiedliwości i wtedy najczęściej salwowali się ucieczką za wielką wodę. Zdarzało się, że robili tam wielką karierę – np. Abe Greenthala okrzyknięto w Nowym Jorku „największym kieszonkowcem w XIX w. w Stanach Zjednoczonych, a może i na świecie w tym czasie”, a legendarny nowojorski detektyw Thomas Byrnes nazwał go „najinteligentniejszym oszustem i kieszonkowcem”. Król nowojorskich złodziei kieszonkowych naprawdę nazywał się Abraham Izaak Leslauer i pochodził z Betsche (niem. nazwa Pszczewa).
Ciekawostka:
W dziewiętnastowiecznym przygranicznym Betsche z paserstwa lub złodziejstwa żyła niemal połowa mieszkańców, bez względu na narodowość, płeć czy klasę społeczną. Skorumpowana była większość miejscowych urzędników i stróżów prawa. Złodziejskie szajki działały też w m.in. w Bledzewie, Brójcach, Kargowej, Skwierzynie, Trzcielu, Trzemesznie i Wolsztynie. Włamywacze udawali się na gościnne występy nawet do Berlina.
Źródło informacji: „Żydzi w Pszczewie” A.Kirmiel