Kadisznik to zbiorowa mogiła żydowskich więźniów niemieckiego obozu pracy przymusowej. Obóz znajdował się we wsi Narty na płn. od Kampinosu. Działał od lipca 1940 r. W obozie przebywało ok. 400 więźniów przywiezionych z warszawskiego getta. Mieszkali w pięciu barakach, w każdym były trzypiętrowe prycze. Całość była ogrodzona drutem kolczastym i pilnie strzeżona. Więżniowie pracowali przy kopaniu kanałów odwadniających okoliczne bagna. Byli skrajnie wyczerpani, głodni, wychłodzeni i ciągle bici.
Jednym z nich był póżniejszy żołnierz Żydowskiej Organizacji Bojowej Icchak Cukierman. W jego relacji z pobytu w obozie czytamy- ,,odwadniamy zabagnione pola. Stoimy w wodzie i łopatami wyrzucamy piasek na brzeg. Drobny deszcz kropi, ubranie przesiąka wilgocią. Głód trawi nas bezustannie. Rano dostaliśmy po kubku gorzkiej kawy a 18 deka chleba dadzą nam wieczorem. Z sąsiedniego pola nadchodzą lagerszuce, walą kolbami. Krzyki wzmagają się" . Do "wyżywienia" dodawano tzw. zupę - dwa worki ziemniaków zagotowane w wodzie, dzielone na czterystu ludzi. Bywały dni, w których nic do jedzenia nie dawano.
Okoliczna ludność w miarę możliwości pomagała więźniom. Wielu z nich za to zostało zamordowanych. Do pomocy wielokrotnie zachęcał proboszcz z Kampinosu, ksiądz Stanisław Cieśliński - "tam bracia nasi udręczeni konają z bicia i głodu a my moglibyśmy się temu obojętnie przyglądać i może nam smakować chleb i zupa ? Nie macie wiele, ale i tym podzielcie się z tymi nieszczęsnymi, tylko mądrze, żeby nikt nie widział z ich oprawców. Uważajcie na nich i na siebie, ale nie śpijcie spokojnie w domach póki tamtym nie pomożecie, bo nie wiadomo, kiedy i na kogo teraz przyjdzie dola przeklęta".
Obóz istniał do maja 1941 r. Został zlikwidowany ze względu na niską wydajność wycieńczonych więźniów. Tych, którzy przeżyli, odesłano do getta w Warszawie. Pozostała mogiła, w której spoczywają co najmniej 53 ofiary.
PS. Sprawdziłem, ile to chleba waży 18 dag. - to 8 kromek "krojonego".