Chociaż nigdy nie odprawiono w nim żadnej mszy i dzisiaj jest tylko malowniczą ruiną, nadal prezentuje się ładnie i co najmniej…. zaskakująco, tym bardziej, że znajduje sią na podwórku sporego gospodarstwa. Jedyny chyba w Polsce prywatny chłopski kościół powstał w połowie XIX w. Jego pomysłodawcą i budowniczym był Tomasz Wróbel, młynarz z Różyc. Mimo sprzeciwu władz kościelnych uzyskał zgodę na budowę od samego cara Mikołaja II, kiedy ten przejazdem przebywał w Łowiczu. Pokonał wiele przeszkód, ale dopiął swego.
Powstał murowany z cegły i ciosanego kamienia kościółek, z dwoma wejściami umieszczonymi symetrycznie w ścianie zachodniej i wschodniej. Do dnia dzisiejszego zachowała się niemal cała bryła zewnętrzna, ale bez dachu. Podobno to diabelska sprawka. Jedna z legend wspomina o czarcie, który - pozorując wichurę - zrujnował go własnym ogonem. Tak naprawdę, to kościółka nie oszczędziły wichry dwóch wojen.
Tuż obok, otoczona metalowym płotkiem ale ominięta przez betonowe ogrodzenie, stoi okazała piętrowa kapliczka. Nie ma jednoznacznych informacji, co do czasu jej powstania. Jedna z wersji przypisuje jej wystawienie chrześniakowi Wróbla, który już po śmierci wuja chciał w ten sposób upamiętnić jego wieloletni trud. Inna mówi, że zarówno kościółek jak i kaplica to wotum pamięci o powstaniu styczniowym i to kapliczka miała być pierwsza.
Dziś trudno już dokładnie ustalić fakty, niemniej mury, którym niedługo „stuknie” 140 lat, naprawdę robią wrażenie.