Babimojski rynek ozdobiony jest dwiema wysokimi kolumnami. Na szczycie jednej z nich ustawiono figurę Matki Boskiej z Dzieciątkiem, na szczycie drugiej – figurę św. Wawrzyńca.
Jedna z miejscowych legend opowiada o dwóch młodych chłopakach, którzy ongiś mieszkali przy rynku w domach wybudowanych naprzeciwko siebie. Przyjaźnili się od najwcześniejszych lat dziecinnych, a ponieważ ich rodziny były majętne, razem też zdobywali nauki w szanowanych uczelniach Europy. Na balu wydanym z okazji ich powrotu do domów była też piękna córka burmistrza i stało się – obaj zakochali się w niej bez pamięci.
Panna wprawdzie zamiary miała inne (marzył jej się ślub z bogatym właścicielem Kargowy), jednak w zwodzeniu zapatrzonych w nią młodzieńców wcale to nie przeszkadzało. Igrając z ich uczuciami, nie myślała o konsekwencjach, a te okazały się tragiczne. Panowie wyzwali się wzajemnie na pojedynek i przeprowadzili go pod osłoną nocy właśnie na rynku. Obaj strzelali celnie… w miejscach znalezienia ich ciał skruszona burmistrzanka ufundowała pamiątkowe figury, a sama – chcąc odpokutować winę – całe swoje życie poświęciła ubogim.
Tyle legenda. Prawda jest nie mniej tragiczna, bez jakiejkolwiek dozy romantyzmu. Statuy ustawili na rynku mieszczanie dla upamiętnienia swojego proboszcza ks. Wojciecha Turopiedskiego i wikariusza ks. Marcina Paluszkiewicza, którzy w maju 1656 r. zostali spaleni na stosie przez szwedzkich najeźdźców. Stosy były dwa, kolumny stoją dokładnie w ich miejscach.