Dziwna nazwa, dziwne miejsce. Choć urodą nie grzeszą, znane są każdemu gorzowianinowi oraz zaliczane do symboli miasta i jego miejsc kultowych. Zdezelowane, zamknięte schody, po których nikt nie wchodzi i nie schodzi, a przynajmniej nie powinien, bo to zakazane (już w 2002 r. zostały zagrodzone).
Miały prowadzić do palmiarni, której nigdy nie wybudowano (tak „wykluła się” nazwa). Konstrukcja zdążyła zniszczeć na tyle, że stały się niebezpieczne – stopnie są spękane, przez szpary między nimi widać znajdującą się pod spodem skarpę, w wielu miejscach brakuje barierek, sterczą pręty zbrojeniowe… Śmiałkowie i tak tędy przemykają, bo w siatce jest sporo dziur, zarówno od góry, jak i u dołu ich biegu. Bywają tacy, którzy urządzają sobie na nich pikniki. Pod nimi za to przez pewien czas pomieszkiwali bezdomni.
Pierwszy remont planowano przeprowadzić w następnym roku po zamknięciu (2003), w 2009 r. powstała nawet makieta nowych schodów, z dodatkową atrakcją w postaci kolejki linowej po ich prawej stronie. W 2014 r. stały się elementem miejskiej kampanii prezydenckiej… lata mijają, a ich modernizacja ciągle pozostaje w bliżej nie określonym planie. Szkoda, bo prowadzą na fajny punkt widokowy do niedawno zrewitalizowanego Parku Siemiradzkiego . Wejście nimi byłoby sporym skrótem i atrakcją dla spacerowiczów.