1 września 1939 r. ok. godz. 4.00 niemieckie władze Wolnego Miasta Gdańska odcięły prąd i połączenia telefoniczne z główną siedzibą Poczty Polskiej przy placu Heweliusza (dziś Obrońców Poczty Polskiej). O 4.45, równocześnie z rozpoczęciem ataku na Westerplatte, rozpoczął się szturm wyposażonych w karabiny maszynowe, artylerię i samochody opancerzone oddziałów policji i SS na pocztę. W budynku znajdowało się 55 pracowników poczty i jeden kolejarz, uzbrojonych w pistolety, granaty, kilkanaście karabinów i 3 lekkie karabiny maszynowe. Celem obrony miało być utrzymanie budynku przez co najmniej 6 godzin, aż do przybycia z pomocą regularnych oddziałów wojska polskiego. Przed południem pocztowcom udało się odeprzeć dwa ataki, lecz już podczas pierwszego z nich poległ dowódca obrony ppor. Konrad Guderski. Między 15.00 a 17.00 obowiązywało zawieszenie broni. Niemcy liczyli na to, że Polacy się poddadzą, ale jednocześnie ściągali cięższą artylerię i kopali tunel minerski pod gmach poczty. Ponieważ kapitulacji nie było, odpalono ładunki i ostrzelano wejście do budynku, które uległo zawaleniu. Rozpoczął się ostatni, decydujący szturm. Obrońcy zeszli do piwnic, ale te zostały zalane benzyną i podpalone miotaczami płomieni. W ogniu zginęło 5 osób, 5 innych zmarło potem w szpitalu na skutek poparzeń. Ok. 19.00 pocztowcy złożyli broń. Pierwsi dwaj poddający się, dyrektor Poczty Polskiej i naczelnik urzędu zostali na miejscu zastrzeleni. Pozostałych aresztowano i w dwóch szybkich procesach przed sądem polowym skazano na śmierć za uprawianie partyzantki. 5 października 38 pocztowców zostało rozstrzelanych na terenie poligonu policyjnego na Zaspie, a ich ciała pogrzebano w głębokim rowie.
Dopiero w 1991 r. podczas robienia wykopów pod budynek banku na nowym osiedlu Zaspa znaleziono mogiłę pocztowców. Po przeprowadzaniu badań archeologicznych, które pozwoliły ustalić tożsamość niektórych zwłok, zostały one przeniesione na pobliski Cmentarz Ofiar Hitleryzmu, gdzie spoczywają m.in. zamordowani w Stutthofie działacze polonii gdańskiej oraz polscy kolejarze i celnicy rozstrzelani 1 IX na stacji w Szymankowie koło Tczewa. W 1998 r. Sąd Krajowy w Lubece orzekł, że w świetle obwiązującego wówczas w Gdańsku prawa wyrok na pocztowców z 1939 r. był nielegalny. Warto dodać, że główni sprawcy tego mordu sądowego, oskarżyciel i przewodniczący sądu, robili po wojnie dalszą karierę w sądownictwie zachodnioniemieckim i nigdy nie ponieśli kary za swoje postępowanie.
Ze wszystkich osób, które 1 IX 1939 r. przebywały na terenie UPT nr 1 w Gdańsku, wojnę przeżyło tylko 4 pocztowców, którzy uciekli z wiezienia przed procesem, i żona dozorcy budynku. Obecnie w tym samym miejscu nadal funkcjonuje Urząd Pocztowy Gdańsk 1 oraz niewielkie Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku, będące filią Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Na placu przed nim odsłonięto w 1979 r. pełen ekspresji pomnik przedstawiający boginię zwycięstwa Nike, która wyjmuje karabin z rąk konającego u jej stóp pocztowca.