Bez wątpienia jest to najstraszniejsza miejscowość w Polsce, która na Pomorzu zyskała już ponurą sławę widma. Niewyobrażalny obraz dewastacji, połączony z pustką niezamieszkanych budynków wywiera koszmarne wrażenie. Kłomino (niem. Westfalenhof) leży około 12 km na południe od Bornego-Sulinowa. Obie miejscowości wyrosły jako osiedla Truppenübungsplatz Gross Born w latach 30. XX w.
Po wybuchu wojny w Kłominie zorganizowano międzynarodowy obóz jeniecki Oflag II D Gross Born. Pod koniec 1939 r. znajdowało się w nim ponad 8 tys. jeńców. Przetrzymywany był tu m.in. autor Pierwszego dnia wolności, pisarz i dramaturg Leon Kruczkowski. W 1944 r. do obozu trafili także żołnierze Powstania Warszawskiego.
W 1945 r. po ewakuacji jeńców i przejęciu terenu poligonu przez Rosjan przez jakiś czas mieścił się tu obóz jeniecki dla Niemców. Miejscowość została zajęta przez garnizon Armii Radzieckiej. Teren otoczono wysokim potrójnym płotem i zasiekami z drutu kolczastego.
Po wyjeździe wojsk rosyjskich w 1992 r. władze Rzeczypospolitej nie miały pomysłu na zagospodarowanie opuszczonego Kłomina. Na teren osiedla wkroczyli szabrownicy, którzy niszczyli budynki. Domy pozbawione drzwi, okien, a nawet dachów dziś straszą przypadkowych przybyszy. Niebezpiecznie jest poruszać się po zarastających krzewami ulicach - ukradziono już wszystkie pokrywy włazów do kanalizacji. Jednak bez wątpienia warto zobaczyć to ciekawe miejsce. Oficjalnie w osiedlu-widmie mieszka kilka rodzin i spora grupa bezdomnych.
Po obozie jenieckim w pobliżu miasteczka nie ma dziś śladu. W podkłomińskich lasach archeolodzy kilka lat temu znaleźli zbiorowe mogiły więźniów. Szacuje się, że spoczywają tu zwłoki około 30 tys. jeńców.