Budowę obydwu elektrowni poprzedziły różnego rodzaju prace badawcze, w tym także poszukiwania archeologiczne. Dzięki temu wiemy, że we wczesnym średniowieczu nad wodami Jeziora Żarnowieckiego funkcjonowało kilkanaście mniejszych i większych osad słowiańskich. Centrum tego kompleksu był prawdopodobnie gród na Górze Zamkowej, czyli wzniesieniu znajdującym się mniej więcej pośrodku wysoczyzny po zachodniej stronie jeziora. Pozostałością po nim jest grodzisko z pierścieniowatym wałem ziemnym, w obrębie którego nie znaleziono żadnej zwartej zabudowy, a jedynie ślady ogniska i resztki samotnej chaty kowala. Odkryte w pobliżu przedmioty wskazują na to, że nie był to zwykły rzemieślnik, lecz szaman, który wytwarzał drogocenne amulety i być może był jednocześnie kapłanem jakiegoś bóstwa. Co ciekawe, według miejscowej legendy pani tego grodu miała kiedyś zazdrościć urody i sławy Matce Bożej z klasztoru benedyktynek w Żarnowcu. Spotkała ją za to straszna kara: zamek wraz z mieszkańcami zapadł się pod ziemię. Patrząc na smętne ruiny elektrowni atomowej leżące niemal u stóp Góry Zamkowej można pomyśleć, że ciężar tamtej klątwy trwa do dzisiaj...