Wkroczenie oddziałów hitlerowskich do Mikołowa - po zaciętej obronie na odcinkach Sośnia Góra - Fiołkowa Góra od zachodu (obecna dzielnica Mikołowa - Mokre), a od południa Kobiór - Gostyń - Wyry - zaczęło się właściwie wjazdem pierwszego patrolu niemieckiego na motorze około godziny 8.33 03.09.1939 roku od strony dzisiejszej ulicy Wyzwolenia. Miasto było wówczas nadzwyczaj spokojne, co zaskoczyło żołnierzy z patrolu, ponieważ oczekiwali gorącego powitania. Sama uroczystość odbyła się w tym samym dniu oficjalnie zorganizowana na mikołowskim rynku przez miejscowych Niemców. Żeby takowe "powitanie" się odbyło, Niemcy potrafili przez trzy dni nie przechodzić przez zacięte odcinki obrony: Sośnia Góra - Fiołkowa Góra - Łaziska Średnie (Wierzysko) - Wyry - Gostyń - Kobiór, czym przypłacili dość dużymi stratami w sprzęcie i ludziach.
11.09.1939 roku rozpoczęły się aresztowania na podstawie "listy gończej", na której widniały nazwiska m.in. byłych powstańców śląskich czy działaczy społecznych na terenie wschodniego Górnego Śląska (inaczej polskiego Górnego Śląska). Ujęto wówczas jedenastu byłych powstańców śląskich i jednego harcerza. Wszystkich umieszczono w mikołowskim więzieniu. Po sześciu dniach przesłuchań i tortur wywieziono więźniów na teren nieczynnego już wyrobiska na Groniach. Tam wszyscy zostali rozstrzelani w dniu 17.09.1939 roku, kiedy to na wschodnie rubieże II Rzeczpospolitej zdradziecko wkroczyły oddziały radzieckie.
W chwili kiedy tych dwunastu mężczyzn (a nie była to jedyna egzekucja na tym terenie, ale jedna z "najgłośniejszych") traciło życie z rąk hitlerowskich oprawców, ich matki, narzeczone, siostry czy żony - z nadzieją na szybkie zakończenie wojny - modliły się w kościele pw. św. Wojciecha (nowym) o szczęśliwy powrót do domu swych synów, mężów, narzeczonych bądź braci. Wieść o egzekucji szybko rozeszła się po okolicy, która została owiana mianem "głośnej" zbrodni, ale była też zaskoczeniem dla mieszkańców. Niewątpliwie wśród oprawców wykonujących zbrodnię mogli być znajomi sąsiedzi lub dawni towarzysze zabaw dziecięcych. Trzeba podkreślić, że teren wschodniej części Górnego Śląska był zamieszkiwany m.in. przez Polaków, Niemców i Żydów, którzy razem chodzili do szkoły, pracy czy też sąsiadowali ze sobą. Po dojściu Hitlera do władzy i nastaniu nazistowskich rządów relacje pomiędzy tymi nacjami radykalnie się pozmieniały, ale bywały sytuacje, że sąsiad, zmuszony sytuacją polityczną w ówczesnych Niemczech, działający np. w SA, dyskretnie ostrzegał swojego sąsiada Polaka przed przyszłymi represjami.
Do podobnej zbrodni doszło m.in. w najbliższych okolicach Mikołowa, tj. Orzeszu, w lesie "Pasterniok", ale temu wydarzeniu poświęcę osobny artykuł.
W czasie okupacji miejsce zbrodni na mikołowskich Groniach (od tych Groniów pochodzi pewna nazwa jednego z produktów chmielowych), jak podają źródła, do roku 1940, a przede wszystkim w Dniu Wszystkich Świętych w listopadzie 1939 roku mieszkańcy, wśród nich przyjaciele, rodziny i krewni zamordowanych, składali w tym miejscu kwiaty, co nie podobało się miejscowym hitlerowcom. W roku 1940 - przypuszczalnie na początku działania obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu - zwłoki zabitych ekshumowano i wywieziono do oświęcimskich krematoriów.
Pamięć o tej zbrodni tkwi w sercach mikołowian, zwłasza potomków zamordowanych. Co roku, w rocznicę zbrodni przy obelisku gromadzi się młodzież z okolicznych szkół, władze miasta i żyjący jeszcze kombatanci, choć tych jest coraz mniej. Dziś wokół tego tragicznego miejsca rosną zielone drzewa, które właściwie stanowią ozdobę tego punktu, który jest szczególny dla mieszkańców Mikołowa, i nie tylko.